-
Ten o cenie kłamstw, czyli “Czarnobyl” [recenzja]
Dwudziestego szóstego kwietnia 1986 roku w czwartym bloku Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej im. W. I. Lenina nastąpiła eksplozja rozpoczynająca największą katastrofę jądrową w dziejach ludzkości. W jej wyniku skażeniu uległy znaczne obszary Białorusi, Ukrainy i Rosji, a chmura radioaktywnego pyłu rozproszyła się po całej Europie. I choć już w pierwszym zdaniu niniejszego tekstu poniekąd minąłem się z prawdą (do tego jeszcze wrócimy), nie da się ukryć, że sam dźwięk słowa „Czarnobyl” u wielu wywołuje przerażenie lub (niezdrową) fascynację. Radziecka Elektrownia stała się tematem przewodnim wielu naukowych opracowań, książek, piosenek, czy gier komputerowych, dlatego nie może dziwić fakt, że ktoś postanowił wreszcie z klasą przenieść w jakimś przynajmniej stopniu prawdę na mały…
-
Ten o naszym świętym mocarstwie, czyli “Bracia Karamazow” [recenzja]
Wielu recenzentów cierpi na niezrozumiałe dla mnie schorzenie, które osobiście nazwałem sobie „Cóż więcej?”. Wygląda to mniej więcej tak, że w przypadku dzieł klasycznych pokroju Mistrza i Małgorzaty, Roku 1984, Nad Niemnem, Dziwnych losów Jane Eyre, czy miliona innych tytułów rozpoczynają tekst słowami: „Cóż więcej można powiedzieć o tak wielkiej książce, czego jeszcze nie napisano?”. Trzęsie mnie nie samą myśl o tej dziwnej chorobie. Jak to „Cóż więcej”? Wszystko! Jako, że powieść, o której mam zamiar naskrobać tu kilka zdań, również zalicza się do klasyków, to zanim jeszcze się rozkręcę uczciwie wszystkich uprzedzę: Bracia Karamazow są literaturą przez duże „L”, moja ocena tejże książki to dziesięć na dziesięć, a oddając…
-
Ten o “Ukrytych działaniach” [recenzja]
W filmowym światku kojarzony jest przede wszystkim jako reżyser komedii Mów mi Vincent, z Billem Murrayem w roli głównej. O kim mowa? O Theodorze Melfi. Theodore Melfi to biały facet w średnim wieku i choć nie powinno być żadnego powodu, by w XXI wieku wypominać chłopu kolor skóry, to jednak tym razem warto tę konkretną cechę wyglądu podkreślić. Dlaczego? Ano dlatego, że najnowszy film, owego „białego faceta” opowiada opartą na prawdziwych wydarzeniach historię trzech żyjących na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku Afroamerykanek, które walnie przyczyniły się do sukcesu odniesionego przez NASA w związku z misją wysłania pierwszego Amerykanina w kosmos. Brzmi intrygująco? Jeśli Wasza odpowiedź brzmi: NIE, to pozwolę…