KSIĄŻKA,  RECENZJE

Wojna światów, czyli “Germinal” [recenzja]

Jest połowa XIX wieku, gdy do położonego na północy Francji, górniczego miasteczka Montsou, przybywa bezrobotny maszynista Stefan. Bez grosza przy duszy, aby nie umrzeć z głodu, mężczyzna podejmuje pracę w lokalnej kopalni węgla. Zdruzgotany początkowo warunkami w jakich pracują górnicy zastanawia się, czy pozostanie na miejscu ma jakikolwiek sens, jednak powodowany męską dumą i rodzącym się uczuciem do młodej Katarzyny, postanawia osiedlić się w mieścinie. Jako, że na tle towarzyszy wyróżnia się wiedzą (a przynajmniej chęcią jej zdobycia) oraz duszą romantyka, w kilka miesięcy po przybyciu staje na czele strajku, którego celem jest podniesienie płac oraz warunków bytowych uciemiężonej przez burżuazję społeczności.

Z ręka na sercu przyznaję, że wydana w roku 1885 powieść Emila Zoli, jest (obok Chłopów Reymonta) prawdopodobnie najbardziej naturalistycznym przedstawieniem konkretnej wspólnoty, z jaką zetknąłem się dotychczas w literaturze. Nieprzypadkowo zresztą, gdyż w trakcie zbierania materiałów do jednego ze swych najbardziej znanych dzieł, autor rzeczywiście przez kilka miesięcy towarzyszył strajkującym górnikom w identycznej niemal sytuacji. Uzyskana w ten sposób wiarygodność bije właściwie z każdego zdania Germinal.

Tym co rzuca się w oczy jako pierwsze, są warunki w jakich żyją i pracują górnicy. Ściśnięci niczym bydło w malutkich mieszkaniach o „ścianach z kartonu”, gdzie nikt nie posiada nawet najbardziej intymnych tajemnic, o których nie wiedziałby sąsiad, ludzie ci w swych zachowaniach coraz bardziej zaczynają przypominać zwierzęta. Dojmująca bieda, czy przekazywane z pokolenia na pokolenie te same choroby typowe dla zawodu górnika, to jedynie wierzchołek góry lodowej. Dzieci traktowane są wyłącznie w kategorii kolejnej gęby do wyżywienia, która po kilku latach od urodzenia stanowi tanią siłę roboczą, której obowiązkiem jest dokładanie się do domowego budżetu. Analfabetyzm kwitnie w najlepsze, a dla traktowanych jak własność mężczyzny kobiet, prostytucja wydaje się czymś niemal równie naturalnym jak oddychanie.
Ludzie, których perspektywa ogranicza się wyłącznie do niewolniczej wręcz pracy, nie wyobrażają sobie, by ich los mógł się w jakikolwiek sposób zmienić. Nie znają swych praw, nie świta im nawet w głowach myśl walki o lepsze jutro.

I tu właśnie pojawia się Stefan, który dzięki ciężkiej pracy szybko zdobywa sobie szacunek górników. Niesiony romantycznym poczuciem sprawiedliwości, a także rodzącymi się wówczas w Europie ideami socjalistycznymi, postanawia rozniecić ogień rewolucji. Rzecz jasna nie będzie to zadanie łatwe, gdyż przyzwyczajeni od pokoleń do klepania biedy i posłuszeństwa względem trzymającego wszystkie okoliczne kopalnie w garści Towarzystwa, ludzie podchodzą do samego pomysłu strajku bardzo nieufnie. Trzeba tu również dodać, że i przedstawiciele burżuazji wydają się z podniesionych górniczych głów drwić, bądź w najlepszym przypadku uważać całą sytuację za chwilową, nie wartą uwagi fanaberię.

Nie da się ukryć, iż głównym uczuciem towarzyszącym lekturze Germinal jest klaustrofobiczne poczucie beznadziei i brudu, z czego ostatnie można traktować dosłownie, jak i w przenośni. To istna wojna światów, tak zresztą różnych, że wręcz niemożliwym wydaje się znalezienie wspólnej płaszczyzny. Z jednej strony opływający w luksusy włodarze kopalń, którzy w pięknych ubraniach i przy uginających się od jedzenia stołach, traktują robotników jak podludzi niższej kategorii. W końcu wybudowali im całe osiedle, regularnie płacą (psie pieniądze), więc o co cały ten niepotrzebny hałas? Z drugiej zaś górnicy, którzy bez wiedzy i odpowiednich środków, dzięki natchnionemu przywódcy rzucają się z przysłowiową motyką na słońce, zaczynając wierzyć w to, że los być może się odmieni.

Niezwykle obrazowa i mocna to powieść. Dzięki pracy jaką Emil Zola włożył w jej napisanie (oraz rzecz jasna dzięki talentowi), nie sposób obok Germinal przejść obojętnie. Udało się autorowi sprawić, że niektóre sceny zostaną z czytelnikiem na zawsze, bowiem pewnych obrazów z głowy zwyczajnie wyrzucić się nie da. Ponadto sprawił, iż odbiorca sięgający po jego dzieło niemal półtora wieku od dnia premiery, jest w stanie dosłownie przenieść się w czasie i namacalnie wręcz poczuć trudy górniczej pracy.

Oczywiście osobną i jakby nie patrzeć kluczową kwestię stanowią tu dywagacje pisarza na temat systemów gospodarczych takich jak kapitalizm oraz socjalizm, a co za tym idzie wpływu jaki będą one miały na przyszłe pokolenia tak robotników, jak i społeczeństwa ogółem. Rzecz jasna nasza współczesna, nabyta doświadczeniem wiedza na ten temat, naturalnie przewyższa perspektywę Zoli, bez dwóch zdań warto jednak spojrzeć na sprawę jego oczyma.
Koniec końców, mamy tu do czynienia z powieścią przez duże „P”, serwującą odbiorcy pełnokrwistych bohaterów, niepodrabialny klimat, ważne społecznie tematy, oraz sceny, o których nie sposób zapomnieć. Zdecydowanie warto więc po dzieło francuskiego mistrza sięgnąć.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *