-
Ten o amerykańskim Sherlocku, czyli “Perry Mason” [recenzja]
Ciężko byłoby nie zauważyć, że pewien wiadomej nazwy wirus, pokrzyżował plany niemal całego świata. Oberwało się wszystkiemu i wszystkim – od gospodarki, po przeciętnego zjadacza chleba. Niewątpliwie jedną z gałęzi, które ucierpiały najbardziej jest kultura, w każdej właściwie formie. Teatry i kina zamknięte na wiele tygodni, w muzyce wciąż te same brzmienia (niekiedy w rozpaczliwy sposób próbujące nawiązać do zaistniałej sytuacji), nawet telewizja, która w takim okresie niewątpliwie święciła triumfy, święciła je w zasadzie jedynie dzięki powtórkom. Plany zdjęciowe tak filmów jak i seriali stanęły i tylko nielicznym szczęściarzom udało się ukończyć projekty przed wybuchem pandemii. Za sprawą HBO, jednymi z takich szczęściarzy byli Ron Fitzgerald i Rolin Jones, którym…
-
Ten, w którym film przebija książkę, czyli “Ojciec chrzestny” [recenzja]
Film nazywany jest kultowym i znaleźć go można w górnej części tabeli wszystkich liczących się branżowych rankingów. Nie inaczej sprawa ma się z literackim pierwowzorem historii, którą zna chyba każdy. I choć wstyd się przyznać, muszę to zrobić, by cały niniejszy tekst miał jakikolwiek sens: Jeszcze dwa dni temu, miłośnikowi popkultury takiemu jak ja, opowieść o losach rodziny Corleone była w dużej mierze obca. Dziwne to o tyle, że nie mam nic przeciw kinu gangsterskiemu, ba, zdarzają się w tym gatunku dzieła, które kocham miłością prawdziwą, jak chociażby Kasyno, czy Wściekłe psy. Nie jest też oczywiście tak, że o samej historii nie wiedziałem nic, w końcu do samego filmu podchodziłem…
-
Ten o miłości, w którą nikt nie wierzy…
Opierając się plecami o budynek Urzędu Miasta, rzuciła dogasającego Marlboro na chodnik, przydeptując żarzący się koniec czubkiem znoszonych już, niegdyś czarnych szpilek. Niegdyś, ponieważ obecnie, mocno już sfatygowane, barwą zdecydowanie bardziej przypominały ten sprany t-shirt, pamiątkę z Woodstocku 2003, który dziś nadawał się już jedynie do spania lub na szmatę do podłogi. Póki co, wciąż uwielbiała w nim śnić. Muszę je wyrzucić – pomyślała nieco zawiedziona na widok własnych butów. I wtem – POWIADOMIENIE. Jedno. Drugie. Trzecie. – Pali się, czy ktoś umarł? – mruknęła pod nosem spoglądając w ekran wyciągniętego z kieszeni Samsunga. Chłopcy z Tindera szukają weekendowej zabawy. Szkoda tylko, że jacyś tacy niewyraźni – oceniła bez mrugnięcia…