-
Ten o ślubie Mojej Kochanej Pyzuni…
Nie bez powodu blisko trzy lata temu pojawiła się w jednym z pierwszych wpisów na tym blogu (a już na pewno pierwszym z zakładki FILM). Był 10. grudnia 2016, mniej więcej tydzień przed oficjalnym startem Pisane po pijaku. Pamiętam wszystko z dokładnością jakby wydarzyło się dosłownie wczoraj, był to bowiem czas gorączkowego wyszukiwania prezentów dla najbliższych. Miałem już coś dla rodziców i siostry, jednak dla niej – mej ukochanej, absolutnie nic. Pamiętam też jak zręcznie wybrnąłem z prezentowego problemu. Zadedykowałem jej wpis na blogu, była wniebowzięta. Ona z kolei obdarowała mnie nowiutkim Porsche i wysadzanym diamentami Rolexem. Dla równowagi dołożyłem więc do jej świątecznej paczki dmuchanego, różowego flaminga. Tak o,…
-
Ten o złoczyńcy jak Ty i ja, czyli “Joker” [recenzja]
Raz na jakiś czas światowa kinematografia serwuje nam obraz wybitny, kompletny lub nietuzinkowy. Piszę „lub” ponieważ połączenie wszystkich trzech wyżej wymienionych cech w jednym tytule to rzecz rzadziej spotykana niż różowe jednorożce drepczące pod katowickim Spodkiem, czy garnek złota na końcu tęczy. Niedawno zachwycałem się FENOMENALNYM, koreańskim Parasite i nie było żadnego powodu sądzić, by jakiekolwiek inne dzieło wielkiego ekranu chociażby zbliżyło się poziomem do filmu Joon-ho Bonga. Na pewno nie należało się tego spodziewać po tytule z wielkiej Fabryki Snów, skoro żyjemy w czasach kiedy absurdalne (najdelikatniej mówiąc) decyzje Akademii zmatowiły dawny blask Oscarów, a w szczerość i chęci stworzenia w Hollywood oryginalnego, ponadczasowego dzieła, nie wierzył już chyba…