Wojna światów, czyli “Germinal” [recenzja]
Jest połowa XIX wieku, gdy do położonego na północy Francji, górniczego miasteczka Montsou, przybywa bezrobotny maszynista Stefan. Bez grosza przy duszy, aby nie umrzeć z głodu, mężczyzna podejmuje pracę w lokalnej kopalni węgla. Zdruzgotany początkowo warunkami w jakich pracują górnicy zastanawia się, czy pozostanie na miejscu ma jakikolwiek sens, jednak powodowany męską dumą i rodzącym się uczuciem do młodej Katarzyny, postanawia osiedlić się w mieścinie. Jako, że na tle towarzyszy wyróżnia się wiedzą (a przynajmniej chęcią jej zdobycia) oraz duszą romantyka, w kilka miesięcy po przybyciu staje na czele strajku, którego celem jest podniesienie płac oraz warunków bytowych uciemiężonej przez burżuazję społeczności.
Rozmowy Cormaca z McCarthym, czyli “Pasażer” i “Stella Maris” [recenzja]
Dziś słów kilka o rzeczy wyjątkowej, która wbrew pozorom, nie zdarza się w czytelniczym życiu zbyt często. Oczywiście, jak widać po zdjęciu okraszającym tekst, spróbuję przedstawić swój punkt widzenia na temat dwóch ostatnich powieści zmarłego niedawno Cormaca McCarthy’ego, jednak przede wszystkim zrobię coś, czego w szanujących się recenzjach, robić się nie powinno, a mianowicie dołożę nieco prywaty. I na dobrą sprawę nie ma na co czekać, dlatego już we wstępie zdradzę, że jeszcze dwa miesiące temu, spośród całej bibliografii amerykańskiego literata, znany był mi zaledwie jeden, prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalny ze wszystkich jego tytułów, czyli Droga. Opowieść o Ojcu i Synu przemierzających zgliszcza Stanów Zjednoczonych, była czymś, co zapada w pamięć,…
Coraz głębsze zmarszczki, czyli “Stoner” [recenzja]
Kiedy w roku 1965, amerykański pisarz oraz wykładowca uniwersytecki John Williams, podarował światu zaliczaną do gatunku campus novel powieść zatytułowaną Stoner, ta przeszła właściwie bez echa. Już w listach przed samą publikacją dzieła, agentka Williamsa wątpiła w to, by utwór tak ponoć pesymistyczny w wymowie, był w stanie przyjąć się na rynku. Pisarz przyznał jej rację, dodając jednak, iż podskórnie wierzy, że prędzej czy później jego powieść zostanie dostrzeżona i doceniona, a jej czas jeszcze nadejdzie. Nie mylili się oboje, bowiem przekazywany przez lata w literackim świecie tak zwaną pocztą pantoflową Stoner ciągle żył gdzieś na obrzeżach rozpoznawalności, wciąż jednak nadal nieco w formie mitu. I nagle, za sprawą pewnego…