KSIĄŻKA,  RECENZJE

Ten, w którym Rosja to stan umysłu, czyli “Martwe dusze” [recenzja]

Jego nazwisko, choćby tylko „ze słyszenia”, znać powinien każdy szanujący się miłośnik literatury. Ba, jako, że swego czasu jego dzieła widywano w spisie szkolnych lektur, obcy nie powinien być nikomu. Nikołaj Wasiliewicz Gogol, bo o nim mowa, rosyjski pisarz, poeta, dramaturg i publicysta, którego twórczość przypada na wiek numer XIX, po dziś dzień uznawany jest za klasyka literatury światowej. Jak to jednak z tymi klasykami jest? Niektórych uwielbiamy, innych „znamy” jedynie z nazwiska i powszechnej opinii, iż ten, czy ów wielkim był i basta! Często klasyka odstrasza, bo nie ma się co oszukiwać, że opowieść osadzona w realiach sprzed dwustu lat, niekoniecznie musi się wydawać łakomym kąskiem dla współczesnego odbiorcy. I w tym właśnie momencie cały na biało wjeżdża Gogol i ostatnie wielkie dzieło jego życia – Martwe dusze. W zamyśle autora miał to być składający się z kilku tomów poemat na miarę Boskiej komedii Dantego, jednak w związku z licznymi (głównie duchowymi) rozterkami pisarza oraz przedwczesną śmiercią, w całości ukazał się jedynie tom pierwszy, a także urywane (Nikołaj spalił rękopis) fragmenty tomu drugiego. I kiedy mogłoby się wydawać, że z tak poważnie brzmiącym tytułem określanym mianem dzieła życia XIX- wiecznego rosyjskiego mistrza pióra i ta powieść okaże się dla czytelnika z roku 2020 zbyt ciężka, okazuje się, że…

Pewnego dnia do miasta gubernialnego N., przybywa niejaki Paweł Iwanowicz Cziczikow, z pozoru niewyróżniający się niczym szczególnym jegomość. Ani gruby, ani chudy; ani wysoki, ani niski. Z miejsca jednak staje się on miejscową sensacją, a dzięki ogładzie oraz umiejętności mówienia tego co trzeba, wtedy gdy trzeba, nasz bohater zyskuje sobie ogromny szacunek wszystkich czynowników, czyli ważniejszych osobistości miasteczka N., takich jak choćby gubernator, czy policmajster. Kim jednak ów Cziczikow jest i w jakim celu się pojawił? Odpowiedź na drugie z pytań otrzymujemy w chwilę później kiedy to nowo przybyły zaczyna odwiedzać okalające mieścinę wioski rozpytując właścicieli ziemskich o stan liczebny posiadanych przez nich chłopów, kładąc nacisk na ilość tzw. „martwych dusz”, które miałby ochotę wykupić. I tak właśnie zarysowuje się główny wątek powieści.

Aby lepiej zrozumieć w czym rzecz, należałoby w tym momencie wyjaśnić kwestię obowiązującego w ówczesnej Rosji „pogłównego”. Otóż był to rodzaj podatku jaki ziemianin opłacał od każdego posiadanego chłopa, bez względu na to czy ów był żywy, czy już martwy, ponieważ tych drugich wykreślano z listy dopiero podczas kolejnego spisu, czyli raz na kilka lat. I tu dochodzimy do absurdu całej sytuacji, ponieważ wystarczy sobie wyobrazić reakcję wypytywanych przez głównego bohatera panów, jak i czytelników omawianej powieści w czasach gdy została napisana, kiedy okazuje się, że ni stąd, ni zowąd pojawia się obcy człowiek proponujący przejęcie martwych chłopów, od których właściciel zmuszony jest zapłacić podatek. Wariat ten Cziczikow? Żartowniś? A może szarlatan?

To kim był główny bohater Martwych dusz jest tu na dobrą sprawę najmniej ważne. Istotne są z kolei wspomniane reakcje właścicieli ziemskich na samą ofertę, tak jak i kreacje właściwie wszystkich bohaterów drugoplanowych, ponieważ to oni stanowią o sile dzieła Gogola. Pisarz w sposób niejednokrotnie prześmiewczy kreśli nam obraz Rosji swoich czasów w przekroju różnych warstw społecznych, jednocześnie uświadamiając czytelnikowi A.D. 2020, że pewne cechy i zachowania ludzkie pozostają takie same bez względu na czas i położenie geograficzne. Wśród postaw dominujących u wypytywanych panów brylują chciwość i rozpusta, a całość wypada momentami wręcz przekomicznie! Wspominałem powyżej, iż o sile omawianego utworu stanowią poszczególni bohaterowie, choć sedno tkwi rzecz jasna w sposobie opisywania tychże postaci jak i zaistniałych sytuacji przez autora. Powieść napisana jest przepięknie (!) i choć nigdy nie robię tego w środku recenzji, tym razem pozwolę sobie właśnie w tym momencie wrzucić kilka przykładów na genialne, lekkie pióro Nikołaja Gogola…

O jednym z ziemskich panów:

Kiedy Cziczikow spojrzał z boku na Sobakiewicza, wydał mu się on tym razem bardzo podobny do średniej wielkości niedźwiedzia. Dla pełni podobieństwa miał na sobie frak całkiem niedźwiedziego koloru, długie rękawy, długie pantalony, stopy stawiał krzywo i na skos i stale nadeptywał na cudze nogi. Twarz miał barwy śniadej, gorącej, takiej jaka bywa na miedzianej pięciokopiejkówce. Wiadomo, że jest na świecie wiele takich twarzy, nad których wyrobieniem natura wiele się nie zastanawiała, nie używała żadnych misternych narzędzi, takich pilniki, świderki i tak dalej, tylko po prostu rąbała z rozmachu, machnęła toporem i raz! – wyszedł nos, machnęła drugi raz – wyszły usta, wielkim wiertłem wywierciła oczy, nie heblując, wypuściła w świat i powiedziała: ‘Żyje!’.

O ubiorze dam w trakcie balu:

Cała reszta była osłonięta z niezwykłym smakiem: szyję otaczała eterycznie jakaś lekka krawatka ze wstążki albo szarfa lżejsza od ciasteczka znanego pod nazwą całuska, albo zza ramion spod sukni wyglądały maleńkie ząbkowane wypustki z cienkiego batystu, znane pod nazwą skromnostek. Te skromnostki zakrywały z przodu i z tyłu to, co już nie mogło przynieść zguby człowiekowi, a zarazem nasuwało podejrzenie, że tam właśnie kryje się owa zguba.

… To zaledwie dwa przykłady geniuszu, które mógłbym tu namnożyć w setkach, bowiem praktycznie każda strona zawiera tak sugestywne, a zarazem finezyjne opisy. Powiem więcej: Na ten moment, mimo obcowania z wieloma innymi mistrzowskimi piórami, uważam Martwe dusze za – mówiąc kolokwialnie – najładniej napisaną książkę po jaką sięgnąłem. Każde słowo ma tu swoją wagę, każde zdanie jest przemyślane od pierwszej litery, aż po kropkę. Zresztą klasę sugeruje już sam tytuł odnoszący się dosłownie do nieżyjących chłopów jak i pustki w sercach i duszach Rosjan czasów Gogola. Autor, choć często w niepozbawionym humoru stylu, punktuje przywary współczesnych mu rodaków bezlitośnie. Nawiasem mówiąc narratorowi powieści zdarza się zwracać bezpośrednio do czytelnika co jeszcze mocniej wiąże odbiorcę z lekturą.

Skoro napomknąłem już, że jest to najpiękniej napisana powieść jaką znam, to czy Martwe dusze pozbawione są wad? Niestety nie. Najbardziej rzucającą się w oczy jest poczucie dzieła nieskończonego. Pierwszy tom to prawdziwa literacka uczta, jednak w wielu momentach urywana część druga psuje mimo wszystko odbiór całości. Kto wie jaki status miałaby dzisiaj omawiana powieść, gdyby zdruzgotany recenzjami części pierwszej (wielu Rosjan oskarżało pisarza o zdradę własnego narodu, a krytycy nie pozostawili na nim suchej nitki) Gogol nie zwątpił w swój talent i kontynuował prace nad dalszymi tomami dzieła? Na to pytanie odpowiedzi już nie poznamy, a póki co pozostaje jedynie niedosyt; niedosyt historii, która mogła być wielka. Rzecz jasna wciąż jest to lektura wybitna, ba, to powieść na swoje czasy pionierska, torująca drogę innym wielkim pisarzom jak choćby Dostojewskiemu, który to wielokrotnie wypowiadał się pochlebnie na temat wpływu Nikołaja na jego własną twórczość.

Jak to więc z tymi klasykami jest? Lektura Martwych dusz dobitnie pokazuje, że z pewnością nie należy się ich bać, a wręcz przeciwnie – trzeba sięgać jak najczęściej! Nawet licząca blisko dwieście lat książka może być dla współczesnego odbiorcy przystępna oraz aktualna, bowiem pewne cechy i motory napędzające ludzi nie zmieniły się od wieków i pewnie nigdy już się nie zmienią. Sam Gogol w swej powieści koncentruje się na obnażeniu słabości wielkiej Rosji, ukazując, że jest ona w zasadzie jedynie stanem umysłu, jednak czy nie dotyczy to w równym stopniu innych nacji żyjących w innych czasach? Sprawdźcie sami sięgając po Martwe dusze – literaturę wielką i w pełnym znaczeniu tego zwrotu prawdziwie piękną.

OCENA: 8,5/10


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *