PUBLICYSTYKA,  SERIAL

Miłość, śmierć i smoki, czyli teorie przed finałowym sezonem “Gry o tron”

Kiedy całkiem niedawno w pisanej wspólnie z Michałem oraz Mateuszem recenzji Netflixowego przeboju Love, Death + Robots jeden z moich kolegów użył sformułowania Miłość, śmierć i smoki, niemal zakręciła mi się w oku łezka wzruszenia. Przecież istnieje już taki serial! Mało tego, jak miliony ludzi na całym świecie, ja również uważam go za najlepszy, jaki kiedykolwiek powstał i niedościgniony wzór, któremu trudno będzie kiedykolwiek dorównać. Bijąca rekordy popularności ekranizacja wielotomowej (i NIESKOŃCZONEJ!!!) sagi pióra George’a R.R. Martina, czyli Gra o tron, to popkulturowy fenomen na miarę największych tytułów wszech czasów. Bitwy, intrygi, zwroty akcji i łzy, a wszystko to skumulowane w dobie internetu. Co za tym idzie – w tysiącach cotygodniowych memów (HODORze, pamiętamy!) i dyskusjach na różnorakich portalach czy też w gronie znajomych. Serial zachwycał przez siedem sezonów, zdobywając (rzecz jasna) rekordową liczbę branżowych statuetek, jednak jak to zawsze bywa, wszystko musi mieć swój finał. I tak oto, po przeszło ośmiu latach, końca dobiega historia świata Lodu i Ognia. Co oczywiste – spekulacji na temat ostatniego sezonu Game of Thrones nie brakuje, a sieć dzień w dzień zalewa fala przekonujących oraz totalnie absurdalnych potencjalnych rozwiązań sagi. Co, koniec końców, okaże się prawdą? Tego dowiemy się za nieco ponad sześć tygodni. Póki co, na zaostrzenie apetytów, przedstawiam subiektywny tekst odnoszący się do przynajmniej części z krążących po internecie teorii spiskowych przed rozpoczynającą się za chwilę ostatnią odsłoną kultowego serialu produkcji HBO.

Rozpoczniemy od potencjalnych kandydatów na nowego Azora Ahai, jednak zanim to nastąpi, szybkie przypomnienie, o kim mowa. Mianowicie Azor Ahai to mityczna postać świata Westeros, wojownik, który osiem tysięcy lat przed wydarzeniami z pierwszych odcinków/ stron Gry o tron powstrzymał inwazję Białych Wędrowców (wtedy to nastąpiła trwająca całe pokolenie Długa Noc oraz wybudowano Mur) przy pomocy miecza znanego jako Światłonośca. Legenda głosi, że aby stworzyć miecz, musiał poświęcić życie ukochanej osoby, dlatego wbił ostrze w pierś żony, Nissy Nissy. Krążąca po kontynencie przepowiednia mówi o powtórzeniu sytuacji oraz odrodzeniu Księcia Obiecanego. Nadejście wybawcy zwiastować mają m.in. krwawiąca gwiazda czy ponowne narodzenie pośród dymu i soli, budzące kamienne smoki. Kto więc według westeroskich bukmacherów wydaje się mieć największe szanse na bycie najważniejszym z bohaterów? Kandydatów jest co najmniej kilku.

Na pierwszy ogień (taki mały żarcik) wędruje jedna z moich prywatnie ulubionych postaci. Mówią o niej różnie, w zależności od tego, gdzie akurat się znajduje. Dla jednych to Mhysa, dla innych Pierwsza Tego Imienia lub Zrodzona w Burzy. Wołają ją też Niespaloną, Wyzwolicielką z Okowów, Matką Smoków, Khaleesi czy Królową Andalów, Rhoynarów i Pierwszych Ludzi. Dla przyjaciół po prostu Danka, czyli Daenerys Targaryen. Jeśli traktować słowa z książek Martina dosłownie, wydaje się być ona zdecydowaną faworytką wyścigu, w końcu odrodziła się, budząc kamienne smoki (a przy okazji na niebie pojawiła się „krwawiąca gwiazda” – patrz końcówka pierwszego sezonu), zaś samo miejsce narodzin Dany (Smocza Skała) wyjaśniałoby kwestię dymu i soli. Niestety, nieszczęśliwie dla nas wszystkich, stąpa po Westeros postać mająca równe, jeśli nie większe, szanse aniżeli Srebrna królowa.

W przeciwieństwie do ciotki nie posiada chwytliwie brzmiących ksywek, wszyscy zwą go po prostu Jon ‘You know nothing’ Snow. Ten zadurzony swego czasu w ognistowłosej dzikusce lovelas to prawdziwy ancymon sypiający z kim popadnie. Ani Bóg, ani Honor, ani nawet Ojczyzna nie zatrzymały go przed sięgnięciem po kwiatuszek własnej cioci (nawet nieświadomie – to nadal akcja z rodzaju:  “You sick BASTARD!” ;)). I choć wcielający się w Jona Kit Harington wydaje się być największą fajtłapą/ ciapciakiem (niepotrzebne skreślić) całej obsady kultowego serialu, trzeba mu oddać, co jego – wielce prawdopodobne, że to właśnie on okaże się być Azorem Ahai ver. 2.0.

Krwawiącą gwiazdę ujrzeliśmy jako plamę na mieczu Edda Starka podczas narodzin małego „bękarta”, sam Snow, jak pamiętamy, zmartwychwstał (prawdopodobnie nie bez powodu), a jak głosi najpopularniejsza (oraz niestety najbardziej prawdopodobna) fanowska teoria, z dwójki teoretycznie najważniejszych bohaterów sagi to Jon Snow wbije miecz w serce Daenerys (najprawdopodobniej gdy ta oszaleje, stanowiąc zagrożenie dla wszystkich wokół, lub gdy pokonana w walce z Białymi Wędrowcami zostanie zabita przez ukochanego w ramach miłosierdzia).

Każdy fan Gry o tron nauczony doświadczeniem powinien jednak brać pod uwagę rozwiązania mniej oczywiste, wszak niejednokrotnie bohater, zdawałoby się, trzecioplanowy wysuwał się na plan pierwszy, dlatego nie można zapominać o pozostałych postaciach, które w mniejszym lub większym stopniu mogą wpisywać się w przepowiednie o Księciu Obiecanym. Do pozostałych zaliczają się przede wszystkim Jaime Lannister – początkowo czarny charakter, obecnie jeden z ulubieńców fanów serii. On także w pewnym sensie odrodził się (przy okazji w wodzie i dymie, wrzucony do wody przez Brona podczas bitwy w sezonie numer siedem); jest wojownikiem i prawdopodobnie zabije ukochaną (oraz lwicę – o czym również mowa w przypowieści), czyli siostrę, Cersei.

Kolejnym czarnym koniem może okazać się Beric Dondarrion. Już teraz włada ognistym mieczem, a i odrodził się ponownie, i to nie raz, a sześć razy. Być może nie bez powodu. I choć wydaje się niemal niemożliwym, by to on okazał się głównym bohaterem, warto przypomnieć ciężki szok showrunnerów Gry o tron, gdy dowiedzieli się od Georege’a R. R. Martina, kto ostatecznie zwycięży w tytułowej grze.

Jako ostatnich (kto wie, czy nie okażą się pierwszymi?) warto odnotować tutaj Brana Starka (z oczywistych chyba powodów), Samwella Tarly’ego (cicha woda brzegi rwie – to po pierwsze, po drugie – to on jako pierwszy z żyjących jeszcze bohaterów zabił Białego Wędrowca, po trzecie – jako jeden z niewielu posiada miecz z valyriańskiej stali) oraz Tyriona Lannistera (no, bo czemu nie?).

Teraz pora na część bardziej subiektywną, w której wskażę, moim zdaniem (swoimi typami śmiało dzielcie się w komentarzach), bohaterów z największymi oraz najmniejszymi szansami na przeżycie do końca serialu. Oczywiście skupię się jedynie na tych najważniejszych (pomijając chociażby takie postaci jak np. Gorąca Bułka). Tych, którzy „prawdopodobnie przeżyją” wymieniam, zakładając, że na końcu nie okaże się, iż zwyciężą Biali Wędrowcy równający Westeros z ziemią (z zimą, hehe).

Kogo więc typuję wśród bohaterów z największymi szansami na przeżycie? Pierwszym i najbardziej oczywistym typem zdaje się być wspomniany chwilę temu Sam. Biorąc pod uwagę małe prawdopodobieństwo, że to on finalnie okaże się wybawcą, śmiało można obstawiać, że przeżyje. Żaden z niego wojownik, to po pierwsze, po drugie jakoś nie wyobrażam sobie jego bohaterskiej śmierci (a nie sądzę, by „sprzątnięto” go ot tak, po prostu). W tym samym akapicie dołożę jeszcze Varysa (być może wreszcie wyjaśni się, jakimi pobudkami kieruje się jedna z najbardziej tajemniczych postaci serii) z argumentacją identyczną jak w przypadku Tarly’ego.

Kolejnym bohaterem, a raczej bohaterką, z większymi aniżeli mniejszymi szansami na przetrwanie jest Sansa Stark. To obok Jaime’ego Lannistera postać, która od czasu premierowego odcinka przeszła prawdopodobnie największą wewnętrzną metamorfozę. Na chwilę obecną wydaje się być gotową do objęcia tronu i sprawiedliwych rządów. I tutaj również za jednym zamachem podepnę innego bohatera, a mianowicie Tyriona Lannistera. W jego przypadku szanse wydają się być mniejsze, gdyż nie wiem dlaczego, ale przemawia do mnie teoria o tym, że Daenerys w końcu okaże się być kolejną szaloną z rodu Targaryenów, a owocem tego szaleństwa będzie zabicie Tyriona właśnie. Na pocieszenie dla fanów ulubionej postaci większości miłośników GoT, równie przekonująca wydaje mi się teoria mówiąca o tym, że przecież Sansa i Tyrion nadal są małżeństwem i co by nie mówić, ta dwójka finalnie rządząca Westeros to pomysł, który trzyma się przysłowiowej kupy. Ostatnim na mojej liście pod tytułem „Raczej dotrwa” jest Jon Snow. Oczywiście w jego przypadku wszystko sprowadza się do loterii, jednak jako namaszczony na głównego bohatera sagi/ serii wydaje się mieć całkiem niemałe szanse na przeżycie.

Czyje szanse na zakończenie serialu w pozycji stojącej, nie leżącej zdają się być znikome? Oczywistym będzie wskazanie tu Cersei Lannister. Dla wielu najbardziej znienawidzona postać Gry o tron, z czym osobiście nie do końca się zgadzam, bo może i jest Cersei su… rową władczynią z krwi i kości, ale przynajmniej się z tym nie kryje i jest w tym szczera. Najbardziej prawdopodobnym zakończeniem dla złotowłosej lwicy jest śmierć z ręki brata. W czasach młodości Cersei również otrzymała przepowiednię przyszłości, w której poza jej śmiercią sprawdziło się już właściwie wszystko. Obecna (jeszcze) królowa Westeros ma ponoć zginąć z ręki młodszego brata i choć latami wydawało się, że mowa tu o Tyrionie, na dzień dzisiejszy faworytem do zabicia siostry jest zdecydowanie Jaime. I tu kolejna ciekawostka, bowiem może to się wydarzyć w sposób „prosty”, czyli Jaime zamorduje Cersei (co windowałoby go w wyścigu o nowego Azora Ahai), lub też „z twistem” – i przyznam szczerze, że ta wersja przemawia do mnie zdecydowanie mocniej – królowa zginie z rąk brata, którym tak naprawdę okaże się Arya (to z kolei wiąże się ze śmiercią złotorękiego wojownika, by młoda Starkówna mogła przybrać jego twarz). Nie można rzecz jasna wykluczyć zaskoczenia w postaci finalnego triumfu Lwicy, jednak raczej nie dla zabawy wróżba o śmierci z ręki brata była w serialu powtarzana kilkukrotnie.

Biedny Theon Greyjoy. Niemal na samym starcie odstawił akcję, po której większość widzów życzyła mu śmierci, a tymczasem okazał się jednym z najbardziej przemienionych (i to wielokrotnie) bohaterów. O „relacji” z młodym Boltonem można by pisać eseje. I nie chcę się tu teraz zgrywać na mądralę, co to cwaniakuje, mówiąc: „tylko że w książkach…”. Muszę to jednak powiedzieć, a więc wątek Theon-Ramsey to jedna z perełek całej historii z Westeros, tylko że w książkach… upadek Theona jeszcze bardziej bolał i po prostu płakać się chciało nad jego losem. W chwili, gdy piszę te słowa, czyli przed startem ostatniego sezonu, upokorzony (choć zwycięski w mordobiciu na plaży) Greyjoy chyba pozbył się wreszcie hamulców i uwierzył w odzyskanie honoru. Nie sądzę jednak, by doczekał finału. Jego koniec widzę następująco: uratuje siostrę, pokonując „złego wuja”, samemu jednak umierając. A może… – i to uwielbiam, w Grze o tron, że na sześć odcinków przed końcem mogę to napisać, gdyż wszystko jest możliwe… – może to on w jednej z ostatnich scen zasiądzie na tytułowym tronie?

Całkiem możliwe, że finału finałów nie doczeka także Daenerys. O tym wspominałem już wcześniej i niestety ta wersja wydaje się mieć ręce i nogi. Co ciekawe i w jej przypadku mamy do czynienia z przepowiednią, mianowicie tą o trzech zdradach, z których dwie miały już miejsce. Pozostała jedynie zdrada „z miłości”. Kto się jej dopuści? Jon? Jorah? A może… Tyrion? Wielu fanów serii uważa, iż Dany w pewnym momencie postrada rozum, stając się kolejnym (jak jej dziadek) “szalonym Targaryenem” i trzeba przyznać, że rzeczywiście istnieje taka szansa. Być może – mówiąc kolokwialnie – zeświruje, gdy dowie się, że to nie ona, a Jon jest prawowitym władcą Westeros, być może doprowadzi do tego inne wydarzenie lub, jak już pisałem, polegnie w bitwie z Białymi Wędrowcami, skutkiem czego będzie miecz wbity w nią przez Snowa. Osobiście jako za drugą z moich ulubionych postaci trzymam za nią kciuki, jednak znając przewrotność Martina, trudno uwierzyć, by Daenerys zakończyła Grę o tron szczęśliwie.

Przegląd bohaterów zakończę na postaciach z mniej więcej równymi szansami tak na przeżycie, jak i śmierć, a zacznę od mojej ulubienicy, czyli Aryi Stark. Mój absolutny numer jeden zarówno od pierwszego odcinka, jak i pierwszej strony książkowego pierwowzoru (wspominałem we wstępie, że to subiektywny wpis, prawda? 😉 ) – Arya, największy psychopata na południe od Muru! Z początku wydawała się być po prostu krnąbrną dziewczynką, jednak prawdopodobnie szósty zmysł kazał mi z nią sympatyzować, zanim jeszcze stała się siejącym spustoszenie mścicielem (a do tego typu bohaterów żywię dziwną słabość dlatego w tym miejscu pozwolę sobie jeszcze pozdrowić Umę Thurman za wiadomą rolę). Prawda jest taka, że poza fanami postaci, takimi jak ja, niewielu daje jej szanse na przetrwanie. Powodów jest kilka. Pomijając nawet fakt, że w ostatnim sezonie raczej nie będzie unikała walki, co ważniejsze – jeśli nawet założymy, że w całej tej grze zwycięży ekipa Jona i Daenerys, to jakie w tym świecie miało by być miejsce Aryi? Po tym, co przeszła, z pewnością nie nadaje się do dworskiego, zwyczajnego życia. Przyznam jednak, że jakiś cichy głosik z tyłu głowy podpowiada mi, że o dziwo to właśnie Arya może okazać się ostatnim z bohaterów, jakiego zobaczymy w Grze o tron, w sensie takim, że to do niej będzie należała ostania scena. Widzę ją jako ostatnią z ocalałych odchodzącą w siną dal pośród morza trupów (kto wie, czy nie z domniemanym dzieckiem państwa Snow-Targaryen na rękach?). Tak czy inaczej: Trzymaj się, Młoda!

Do grona postaci z szansami fifty-fifty dorzuciłbym Brienne, Joraha Mormonta oraz Ogara, czyli doskonałych wojowników o dobrych sercach, którym należy się przetrwanie lub heroiczna śmierć na polu walki z gatunku takich, co to wyciskają łzy z oczu widzów. Natomiast jako ostatniego wymienię Brana Starka, którego los (jak w przypadku Snowa i Matki smoków) to czysta loteria. Wszystko oczywiście zależeć będzie od tego, jaką tak naprawdę rolę ma do odegrania Bran. Czy rzeczywiście to on będzie w pewnym sensie Nocnym królem? A może za pomocą jakichś dziwnych zdolności okaże się tym, który ocali świat? Nie jest to bohater wybitnie rzucający się w oczy, jednak wielce możliwe, że to właśnie Bran stanowi klucz do rozwiązania całej historii. Z mojego punktu widzenia postać ta poświęci się dla dobra ogółu, czym przypieczętuje zwycięstwo nad Białymi Wędrowcami, choć z drugiej strony, równie dobrze może to właśnie jego trzeba będzie zabić w walce.

Dochodzimy powoli do końca niniejszego tekstu, a skoro koniec wpisu, to i zdań kilka o potencjalnym zakończeniu tej monumentalnej historii. O jednej z wersji pisałem przed chwilą, a mianowicie o Aryi odchodzącej hen, daleko po skutym lodem Westeros z dzieckiem Daenerys oraz Jona na rękach. Tę wersję wymyśliłem sam, nie została podpatrzona z Internetu i choć niekoniecznie musi się sprawdzić, to przynajmniej sprawia wrażenie mniej absurdalnej niż setki innych teorii krążących po sieci. Bardzo spodobała mi się również wizja Richarda Maddena, wcielającego się swego czasu w postać Robba Starka. Aktor wyznał, że w jego wymarzonym finale koniec końców przeżyją jedynie smoki, które to w ostatniej scenie wzlatywać będą nad zgliszczami kontynentu. Nie wiem jak innym, ale mnie to rozwiązanie nawet się podoba!

W przypadku wielosezonowych czy wielotomowych opowieści zawsze trzeba też brać pod uwagę najprostszą z możliwości, czyli taką, że wszystko okaże się snem (Brana po upadku z wieży?) lub zapiskami (Samwella?) jednego z bohaterów. Czy w przypadku Gry o tron to dobre rozwiązanie? Trudno powiedzieć. Jedna z bardziej rozsądnych internetowych teorii głosi, że finalnie wszystko okaże się historią opowiadaną z perspektywy wygranych, czyli Starków. Dlaczego? Ano dlatego, że pomimo kierowania się zasadami moralnymi są oni najbardziej poszkodowanym z wielkich rodów, dlatego też to oni ostatecznie odniosą zwycięstwo. A skoro już o rodach i historii mowa to kolejną możliwość daje powoływanie się na odbyte wiele lat temu w rzeczywistym świecie Wojny Dwóch Róż, na których to wzorował się początkowo Martin. Dla jasności: te historyczne wojny pomiędzy dwoma wielkimi rodami (z perspektywy GoT uznać można, że stronami konfliktu są Starkowie oraz Lannisterowie) zakończyły się… wybiciem w pień obu rodów oraz przejęciem władzy przez jedną z pobocznych postaci. Do kogo jednak miałoby się to odnosić w świecie Pieśni Lodu i Ognia? Zresztą teorii spiskowych dotyczących zakończenia Gry o tron znajdziecie w sieci całe mnóstwo, dlatego na chwilę przed startem ostatniego sezonu zachęcam do śmiałego dzielenia się w komentarzach swoimi typami odnośnie finałowej odsłony najpopularniejszego serialu w historii telewizji.

PS Oczywiście jedną z opcji jest również zwycięstwo Białych Wędrowców, jednak nie rozpisywałem tego zakończenia dlatego, że kłóci się ono z zapowiadanym przez twórców oraz aktorów „słodko-gorzkim” finałem.

Gra o tron | Sezon 8 | Oficjalny trailer (HBO)


2 komentarze

  • Ziemek

    Po 5 odcinku 8 serii stwierdzam, że odrodzonym księciem 8 serii będzie Arya, która w ramach poświęcenia ukochanej osoby zabije Jona, założy jego twarz i zabije Denerys. Na tronie zasiądzie Gendry.

  • Pisane Po Pijaku

    Ja na chwilę obecną bardziej obstawiam, że historia niejako zatoczy koło, czyli tak jak Robert Baratheon najechał na Szalonego Króla, to samo zrobi Sansa, Arya bedzie kolejnym Królobójcą. I może jeszcze na koniec jakiś twist z Branem. Choc opcja zabicia Jona przez Aryę jest kusząca 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *