-
Ten, w którym ‘Taki mamy klimat’, czyli “Anna Karenina” [recenzja]
Raz na jakiś czas, w życiu każdego czytelnika pojawia się książka, której wielkość sprawia, że czujemy się malutcy, przygnieceni wręcz geniuszem słowa oraz opowiadanej historii. Dla każdego może to być inna opowieść – jednego zachwyci zamieszkujący kanały demoniczny klaun, kolejnego kryminalna zagadka, której fascynujące rozwiązanie poznał na ostatniej stronie, jeszcze inny bił będzie pokłony nad utworem złożonym z chwytliwych cytatów, w sam raz nadających się na demotywatory. I choć o gustach się nie dyskutuje mnie samego najbardziej porywają historie ponadczasowe, które nie dość, że pięknie napisane, to jeszcze zawierające w sobie nigdy nie starzejące się prawdy. Do tej pory zetknąłem się z zaledwie trzema takimi lekturami. Lekturami sprawiającymi, że przeciętny…
-
TOP 10 książek Stephena Kinga, które warto nadrobić
Mógłbym wrzucić bardziej chodliwy nagłówek w stylu TOP 10 NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK STEPHENA KINGA, albo TOP 10 KSIĄŻEK KINGA NA CZAS PANDEMII itd. Nie chodzi jednak o chwytliwy nagłówek, a o to, by w warunkach jakie obecnie mamy, być może zachęcić kogoś do lektury. No, bo co innego robić? Czytanie to świetna sprawa nawet i bez koronawirusa, teraz z kolei wydaje się być jedną z najlepszych opcji, by nie zwariować. Sam po raz pierwszy, sięgnąłem po książkę tylko dlatego, że nie miałem za bardzo innego wyboru, a była to powieść, którą również znajdziecie na tej liście. Był to zarazem początek pięknej przygody z literaturą. Kto wie, być może dzięki temu zestawieniu,…
-
Ten o raju utraconym, czyli “Władca much” [recenzja]
Nie da się ukryć, że światowa literatura niejedną ma twarz. Dzielimy ją na gatunki, problematykę, wreszcie oceniamy, czy dana lektura jest – upraszczając – słaba, dobra, czy może wybitna. Jak w każdej dziedzinie, tak się składa, że tych ostatnich jest zdecydowanie najmniej. W przypadku powieści, można by takich zliczyć, sam nie wiem, kilkanaście? Może kilkadziesiąt. Wśród nich z kolei znajduje się kolejna kategoria – książki ponadczasowe. Do takich właśnie (obok choćby moich ukochanych Braci Karamazow, czy Mistrza i Małgorzaty) od jakiejś doby, zaliczyłbym wydanego po raz pierwszy w roku 1954 Władcę much, Williama Goldinga. Mocne słowa, co? Mocne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że ta napisana grubo ponad pół wieku…