
Ten o wyciąganiu wniosków, czyli “Spisek przeciwko Ameryce” [recenzja]
Każdy kto choć pobieżnie śledzi ciekawostki ze świata szeroko pojętej (pop)kultury, ten wie, że raz na jakiś czas, taki czy inny twórca filmowy przenosi na ekrany, dzieło innego twórcy – pisarza. Ba, ekranizacje kolejnych powieści, to bardzo bogata i płodna gałąź przemysłu filmowego/telewizyjnego, a my – widzowie – co chwila zalewani jesteśmy kolejnymi tytułami. Problem jednak w tym, że spora część tego typu produkcji zawodzi, ponieważ ktoś po prostu źle to zrobił (patrz Mroczna wieża), albo najzwyczajniej materiał wyjściowy, czyli sama książka, nie jest na tyle dobry, by skleić z niego coś ciekawego. Na szczęście zdarzają się również ekranizacje udane i o takiej traktował będzie niniejszy tekst, bowiem Spisek przeciwko Ameryce, czyli alternatywna historia wydarzeń z czasów II Wojny Światowej to opowieść, w którą warto się wsłuchać, chociażby po to, by nie powielić jej błędów w naszej (realnej) przyszłości. Zresztą wystarczającą zachętą do sięgnięcia po miniserial (całość liczy zaledwie sześć odcinków) HBO, powinien być fakt, iż autorem literackiego pierwowzoru jest nie kto inny jak jeden z najczęściej nagradzanych pisarzy ostatnich dziesięcioleci, a także regularny kandydat do Nobla z dziedziny literatury, Amerykanin żydowskiego pochodzenia – Philip Roth. Pozycja wyjściowa jest więc taka, że stacja telewizyjna, która wyprzedza konkurencję o lata świetlne, zabiera się za zekranizowanie powieści wybitnego literata. Czy trzeba większej zachęty do sięgnięcia po Spisek przeciwko Ameryce? Nie sądzę.
Szkic fabuły prezentuje się następująco: Historia opowiadana jest z perspektywy rodziny żydowskiego pochodzenia, zamieszkującej w Newark (USA), w chwilę po rozpoczęciu II Wojny Światowej. Dla dorastającego chłopca (w książce jest on narratorem opowieści) i jego najbliższych, wybory prezydenckie roku 1940 to moment, w którym pęka ich świat. Kiedy za Atlantykiem rozpętał się wojenny koszmar, w Stanach Zjednoczonych o prezydenturę walczą ubiegający się o reelekcję Demokrata – Franklin D. Roosevelt (który rzeczywiście wygrał te wybory) oraz Republikanin – Charles Lindbergh – bohaterski lotnik, a zarazem ksenofobiczny populista, którego program wyborczy stanowi idea izolacji Stanów Zjednoczonych od „Europejskiej wojny” co w rezultacie prowadzi do zacieśnienia relacji z przywódcami nazistowskich Niemiec.
Jako, że cała historia to fikcyjna, alternatywna wersja rzeczywistych wydarzeń, nie trudno się chyba domyślić kto zostanie zwycięzcą wyborów 1940 roku oraz jakie pociągnie to za sobą skutki w stosunku do wspomnianej wcześniej rodziny oraz całej mniejszościowej społeczności żydowskiej, zamieszkującej ówczesne Stany Zjednoczone. Co ciekawe, sam pomysł wyjściowy autorstwa Rotha, w pewnej mierze przypomina inną, również alternatywną wizję przeszłości spisaną swego czasu przez jednego z klasyków literatury sci-fi, Philipa K. Dicka, zatytułowaną Człowiek z Wysokiego Zamku (która swoją drogą również została przeniesiona na mały ekran w formie serialu). Główna różnica jest jednak taka, że u Dicka, Niemcy wygrywają wojnę, w tym podbijają Amerykę północną; tymczasem w omawianej opowieści, Stany przyjmują wariant „nie mieszania się do Europejskich spraw”.
Tym od czego należałoby rozpocząć pochwały dla ekranizacji Spisku przeciwko Ameryce, jest fantastyczne oddanie ducha przedstawianych czasów, na co składają się oczywiście kostiumy, rekwizyty (w postaci chociażby samochodów), czy też charakterystyczna muzyka. W kostiumach zaś znajdziemy naprawdę świetnie skompletowaną ekipę aktorów na czele której stoją m.in. Morgan Spector (wcielający się w głowę rodziny Levinów), Zoe Kazan (żona wspomnianej głowy rodziny oraz matka młodego narratora historii), John Turturro (rabin) oraz perełka – WINONA RYDER jako ciotka narratora oraz siostra bohaterki granej przez Zoe Kazan. Osobiście do zalet miniserialu HBO zaliczyłbym również umiejętne stopniowanie napięcia, rozłożone w sam raz na sześć niespełna godzinnych odcinków.
Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, iż niespieszne tempo, które uważam za atut produkcji, dla wielu będzie stanowiło potworną wadę. Nie będę więc nikogo czarował – The plot against America (tytuł oryginalny) nie jest serialem, którego akcja pędzi naprzód bez oglądania się za siebie. Nie znajdziecie tu brawurowych pościgów, czy strzelanek, a raczej rozważania, czy też obserwacje dotyczące zmian jakie zachodzą w podzielonym społeczeństwie po jednym (za to kluczowym) wyborze. To z kolei prowadzi nas do kolejnego punktu, który może niektórych widzów do Spisku zniechęcić, mianowicie wielu zarzuca produkcji propagowanie poglądów liberalnych, a co za tym idzie „atakowanie” prawicy. Z mojej perspektywy, o żadnym „atakowaniu” nie ma tu mowy, choć faktem jest również, że hasło promujące serial brzmi: FREEDOM IS NEVER COMPLETELY WON. BUT IT CAN BE LOST.
Zbliżamy się powoli do podsumowania, dlatego mam nadzieję, że przedstawione powyżej zalety i być może wady Spisku przeciwko Ameryce pozwolą Wam zdecydować, czy jest to obraz dla Was, czy raczej ominiecie go szerokim łukiem. Moim skromnym zdaniem jest to propozycja warta tego by dać jej szansę. Kapitalnie zagrana i zrealizowana z dbałością o najdrobniejsze detale (co było zresztą do przewidzenia skoro mowa o tytule sygnowany znakiem HBO). To historia, która prawdą się nie stała, choć zapewne w jakimś stopniu stać się nią mogła. I wreszcie – jest to opowieść, z której wypada wyciągnąć wnioski, by w przyszłości alternatywna, pełna podziałów i segregacji fikcja literacka, nie stała się naszą przerażającą rzeczywistością.
OCENA:
8/10
⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐
- Fot.: HBO

