KSIĄŻKA,  RECENZJE

Coraz dalej i głębiej, czyli “Widzialna ciemność” [recenzja]

Jego debiutancka, napisana niemal siedemdziesiąt lat temu powieść, po dziś dzień zaliczana jest w poczet literackich klasyków. Wieść niesie, że przed oszałamiającym sukcesem, książkę odrzuciło co najmniej dziesięciu wydawców, którzy – gdyby jeszcze żyli – do teraz mogliby pluć sobie w brodę, po wypuszczeniu z rąk tak znaczącego dla świata słowa pisanego tytułu jak Władca much. Historia ocalałej z katastrofy lotniczej grupy chłopców, którzy na bezludnej wyspie usiłują wprowadzić swoje własne (i coraz bardziej brutalne) prawa, od dziesięcioleci podbija serca czytelników. I trudno się temu dziwić, bo choćby ja sam (nie, żeby był ze mnie jakiś wielki wyznacznik) po kilku latach od lektury, wciąż mam ją w pamięci jako żywą i nawet pomimo zapoznania się od tego czasu z wieloma lepszymi literacko dziełami, Lord of the Flies nadal znajduje się w kręgu mych ulubionych dzieł. Co ciekawe, jej autor – William Golding – dopiero trzy dekady później nagrodzony został Pulitzerem oraz literackim Noblem. Ba, gdyby zapytać przeciętnego czytelnika, czy kojarzy Władcę much, w większości przypadków odpowiedź byłaby twierdząca; jednak przy pytaniu o jakikolwiek inny tytuł pióra Brytyjczyka, prawdopodobnie zderzylibyśmy się ze ścianą milczenia. Tymczasem na spektakularnym debiucie świat się nie kończy, a według zagorzałych fanów pisarza, to nie Władca much, a książka o której opowiem poniżej stanowi przykład Williama Goldinga w najlepszym wydaniu.

Kiedy niemieckie samoloty po raz kolejny bombardują Londyn, mieszkańcy stolicy prawie zupełnie tracą nadzieję. Uwagę zebranych na placu żołnierzy i zwykłych gapiów przykuwa jednak jeden z płonących budynków, który dosłownie topi się na ich oczach i już za chwilę, już za momencik, zostaną z niego jedynie dymiące zgliszcza. Wtem, widok niesłychany(!), ponieważ na tle jęzorów ognia pojawia się postać małego chłopca. Jakim cudem? Przecież wszystkie dzieci już dawno zostały z Londynu wywiezione, a nawet jeśli nie, to wszelkie znaki na niebie i Ziemi, nie pozwoliłyby komukolwiek wydostać się ze zbombardowanej ruiny.

Nieznany nikomu chłopiec nazwany zostaje Mattym. Przez kilka następnych lat przechodzi szereg zabiegów, by wrócić do pełnej sprawności, jednak już do końca życia ludzie będą na jego widok odwracać wzrok. Jest naznaczony. Jest oszpecony. Jest wyrzutkiem. Z każdym dniem, miesiącem i rokiem Matty zamyka się w sobie coraz bardziej, a jedyne ukojenie znajduje w lekturze Biblii; wierzy, że to właśnie ona pozwoli mu poznać odpowiedź na najbardziej dręczące z pytań, a mianowicie: Po co jestem?

Jako kolejne, na scenę powieści Goldinga wkraczają “bliźniaczki” Sophy i Toni. Pochodzące z wydawać by się mogło dobrego, a jednocześnie rozbitego domu, lada moment obchodzić będą dziesiąte urodziny. Wszyscy dookoła prześcigają się w komplementowaniu dziewczynek, bo przecież jakie one śliczne, a jakie grzeczne i mądre. Istne skarby! Tylko tatuś jakoś nie potrafi okazać im uczuć. W domu co chwila pojawia się nowa “ciocia” (mamusia albo nie żyje, albo też wyjechała do Nowej Zelandii), odbierająca Sophy oraz Toni uwagę ojca. Nic to jednak, przecież mają siebie nawzajem! – można by pomyśleć. Jednak nic bardziej mylnego, ponieważ bliźniaczki nie mogą na siebie wzajemnie patrzeć. Jedno (poza urodą) trzeba im jednak przyznać – są spostrzegawcze, sprytne i zadziwiająco rozumne. Za kilka lat jedna z nich dzięki wrodzonym wdziękom owijać będzie sobie facetów wokół małego palca, druga zaś stanie się międzynarodową terrorystką.

O tym, z grubsza, opowiadają dwie pierwsze części Widzialnej ciemności. Powieść składa się jednak z aktów trzech i jak chyba nie trudno się domyślić, w ostatniej odsłonie losy wymienionej wcześniej trójki bohaterów, będą musiały się przeciąć. Rzecz jasna nie tylko ich, gdyż postaci poboczne jak chociażby ojciec dziewczynek, rasistowski księgarz, czy uzależniony oj chłopięcej urody nauczyciel-kryminalista, odegrają tu niemałe role. I tak, napisałem przed chwilą najdelikatniej jak się da, o chorej naturze jednego z bohaterów nie nazywając tego wprost, jednak chyba każdy wie, o jakim zaburzeniu mowa.

A jako, że przy chorych akcjach jesteśmy, to będzie to chyba idealny moment, by powiedzieć, iż lektura jako całość do najprzyjemniejszych nie należy. Na dobrą sprawę można by nawet rzec, że dla wielu czytelników będzie ona wręcz odrażająca. Sporo tu swego rodzaju brudu, który oblepia nas na każdej kolejnej stronie; brudu który aż chciałoby się z siebie zmyć, jednak zamiast tego, brniemy w tę ciemność coraz dalej i głębiej, poznając najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy.

Mówi się, że to najbardziej zagadkowa i złożona książka Williama Goldinga, a wszystkich metafor nie sposób odszyfrować w trakcie pierwszego z nią kontaktu. I coś rzeczywiście jest na rzeczy, bowiem chyba nawet najzagorzalsi znawcy Pisma Świętego, będą musieli przestudiować Widzialną ciemność kilkukrotnie. Faktem jest też, iż literacko powieść nie powala na kolana. Momentami warsztat wydaje się być znacznie poniżej poziomu Władcy much, a potęgująca to wrażenie chaotyczność opisów, z pewnością odbioru nie ułatwia.

Koniec końców, po Darkness Visible warto jednak sięgnąć. Mający zachęcić czytelników opis z okładki głosi, że to „MROCZNA I TAJEMNICZA POWIEŚĆ O DWOISTOŚCI LUDZKIEJ NATURY”, i tak jest w istocie. Przede wszystkim jednak, jest to historia dzięki której każdy odbiorca jeszcze lepiej pozna siebie samego.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *