KSIĄŻKA,  RECENZJE

Ten, w którym honor ponad wszystko, czyli “Trzej muszkieterowie” [recenzja]

W sierpniu ubiegłego roku miałem przyjemność zachwycać się klasyką światowej literatury – wydanym w 1845, Hrabim Monte Christo, autorstwa Aleksandra Dumasa. Historia niesprawiedliwie oskarżonego i skazanego Edmunda Dantesa zachwyciła tak mnie samego jak i miliony czytelników na całym świecie, ugruntowując pozycję Francuza wśród najwybitniejszych ludzi pióra. Nie ona jednak jako pierwsza przyniosła Dumasowi sławę. W kilka miesięcy przed pierwszym odcinkiem Hrabiego (powieść pierwotnie wydawana była w odcinkach na łamach jednej z francuskich gazet) światło dzienne ujrzał nie mniej znany po dziś dzień tytuł, czyli Trzej muszkieterowie. Pierwszą część trylogii muszkieterskiej z samej choćby nazwy, tak jak i pochodzącego z niej hasła: Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, zna niemal każdy. Czy jednak tytuł uważany za najsłynniejszy wśród powieści płaszcza i szpady słusznie zbiera pochwały? Czy dorównuje drugiemu wielkiemu dziełu Dumasa?

Utwór przenosi nas do XVII-wiecznej Francji, za panowania króla Ludwika XIII. Czas to dla owego narodu burzliwy zarówno w kwestii sporów zewnętrznych z takimi państwami jak choćby Anglia, czy Hiszpania, jak i wewnętrznych intryg dworskich, będących skutkiem walki o władzę. I to w tych właśnie realiach poznajemy młodego, bo ledwie osiemnastoletniego Gaskończyka, d’Artagnana. Chłopak wyrusza z rodzinnej mieściny, kierując się ku Paryżowi, by tam zostać członkiem niezwykle elitarnej formacji muszkieterów królewskich. Na odchodne otrzymuje od ojca szpadę oraz list polecający, od matki natomiast przepis na maść leczącą wszystkie rany. Po kilku perturbacjach dociera do celu, a tam niemal z miejsca wpada w tarapaty. Zrządzeniem losu popada w niełaskę u trójki obcych jegomości, z których każdy z osobna wyzywa go na pojedynek. Owa trójka to doświadczeni już muszkieterowie znani jako Atos, Portos i Aramis. Pierwszy to małomówny szlachcic, od którego bije niemal namacalny majestat; drugi to słynący z niespotykanej siły hultaj; trzeci zaś marzy o przywdzianiu habitu. Na szczęście równie szybko jak wrogami, czwórka mężczyzn zostaje dozgonnymi przyjaciółmi i sprzymierzeńcami w walce ze wspólnym wrogiem – kardynałem Richelieu.

To zaledwie ułamek całej historii, bowiem bohaterowie nasi, na przestrzeni niemal ośmiuset stron, przygód przeżyją bez liku. Będą miłostki, zdrady, pojedynki, uprowadzenia, szantaże oraz – rzecz jasna – honor ponad wszystko. Oj tak, obrona honoru zarówno własnego, przyjaciół jak i pary królewskiej stanie się dla naszej czwórki rzeczą najważniejszą w świecie. Zresztą i okazji do udowodnienia swego oddania i poświęcenia da Dumas muszkieterom całkiem sporo, gdyż sama powieść to jeden wielki rollercoaster kolejnych mikro historyjek. I to właśnie, z całą pewnością stanowi o sile powieści, która nie bez powodu przecież zaliczana jest w poczet klasyki literatury przygodowej. Pewne jest, że czego jak czego, ale akcji w Trzech muszkieterach nie brakuje. Nie ma chwili na nudę, ba, nie ma jej nawet na złapanie oddechu, kiedy z każdą kolejną stroną przemy z bohaterami do przodu, niemal na oślep, zupełnie jakbyśmy znajdowali się na szczycie śnieżnej lawiny w Alpach. Wrażenie to potęguje kwiecisty i naprawdę piękny język jakim posługuje się autor. Pisanie tego rodzaju czyta się z oraz dla przyjemności, a sama lektura niewątpliwie posiada swój urok.

Nie będzie jednak niniejszy tekst jedynie laurką złożoną Dumasowi, bo są niestety powody do pokręcenia głową. Mankamentem, który jako pierwszy rzuca się w oczy jest naiwność tak samych bohaterów, jak i sporej części ich przygód. Nie ma tu większego pomyślunku, a impulsywność kolejnych postaci każe co najwyżej uśmiechać się pod nosem z nutką politowania. Oczywiście trzeba też wziąć poprawkę na fakt, iż jest to powieść przygodowa, która rządzi się swoimi prawami, jednak nawet to nie złagodzi zgrzytania zębami, którego nie sposób uniknąć w trakcie części rozdziałów. Na minus wypadają również kreacje bohaterów, ponieważ o ile zżyć się z nimi całkiem łatwo, o tyle na dobrą sprawę nic o nich nie wiemy. Postaci opisywane są powierzchownie zwłaszcza w kwestii charakterów, a my jako czytelnicy nie mamy głębszego wglądu chociażby w pobudki, które nimi kierują.

Trzej muszkieterowie to, pomimo pewnych potknięć, powieść, którą warto znać i którą czyta się znakomicie. Czy dorównuje ona Hrabiemu Monte Christo? W moim odczuciu nie, choć jest to pewnie kwestia gustu. Muszkieterowie wydają się być książką przeznaczoną dla młodszego odbiorcy, co oczywiście dla niektórych stanowić będzie zaletę, nie wadę. Pierwsza część trylogii to niezobowiązująca, niezwykle wciągająca lektura, przy której kartki w zasadzie przewracają się same i już to sprawia, że niemal dwieście lat od dnia premiery nadal jest ona w stanie zafascynować i umilić czytelnikom niejeden wieczór.

OCENA: 7,5/10


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *