-
Ten o porywaniu się z motyką na Słońce, czyli “Vox Lux” [recenzja]
Choć na plakacie okraszającym ten tekst znajduje się boska Natalie Portman i pozwolę sobie uprzedzić fakty, zdradzając już na starcie, że zagrała na dziesięć gwiazdek, a rola w Vox Lux, mimo iż zupełnie inna od tej z Czarnego łabędzia to ta sama liga wśród aktorskich kreacji, to nie na piękną Natalie chciałbym zwrócić uwagę we wstępie. W centrum zainteresowania postawię bowiem niejakiego Brady Corbet i jeśli nie kojarzycie tego nazwiska, to radzę je zanotować gdzieś na marginesie. Nie będę udawał mądrzejszego aniżeli rzeczywiście jestem i przyznam się bez bicia – fakty, które zaraz przytoczę przyswoiłem dopiero po seansie omawianego tu filmu (którego scenarzystą i reżyserem jest wspomniany pan Corbet). Napiszę…
-
Ten o graniu na najczulszych strunach, czyli “Narodziny gwiazdy” [recenzja]
To historia prosta jak budowa cepa. To historia, jakich kino widziało już wiele. To historia stąpająca po cienkiej granicy między geniuszem a kiczem. To historia dla masowego odbiorcy, który ponad artystyczne doznania stawia chrupanie popcornu (co zresztą nie jest ujmą). To historia, w której Madonna XXI wieku i jeden z najpopularniejszych aktorów na świecie tworzą jeden z najbardziej autentycznych duetów w dziejach kinematografii. To historia niepozostawiająca nikogo obojętnym (jeśli nie ma serca z kamienia). To historia stawiająca pytanie o co tak naprawdę chodzi we współczesnym kinie. To historia do bólu aż przewidywalna. To historia okraszona świetną muzyką. To historia o miłoś威而鋼 ci podupadającego rockmana pijaka i potrafiącej śpiewać, zagubionej, młodej…