-
Ten o “Dzień dobry, północy” Lily Brooks-Dalton [recenzja]
Na początku delikatna przechwałka: jako miłośnika książek kilkanaście miesięcy temu kopnął mnie nie lada zaszczyt (czytaj: przywilej), mianowicie mogę sobie wybrać książki, które chcę przeczytać, nie płacąc za nie! No, powiedzmy, że „zapłatą” jest recenzja. Co za tym idzie – raz na jakiś czas – pozwalam sobie na eksperymenty, sięgając po twórczość autora, którego poza mną „znają wszyscy” lub takiego, o którym nie słyszał nikt. Różnie w takich przypadkach bywa – czasem trafi się totalny gniot, kiedy indziej tytuł może nie wybitny, ale pozwalający zapamiętać nazwisko jego twórcy. Rzadko zdarza się prawdziwa perełka, a niemal nigdy dzieło pokroju Dzień dobry, północy. Prawdziwą perełką określiłem Hotel New Hampshire Johna Irvinga i…
-
Ten o Toruniu…
Jestem torunianinem i jestem z tego dumny! Odważnie, co? Ano odważnie biorąc pod uwagę z jak hejtowanego miasta pochodzę. Nie ma się co oszukiwać, wyżej na liście „cała Polska się z Was śmieje” są tylko Sosnowiec i Radom. Ewentualnie jeszcze Częstochowa. „Rydzykowo”, mówią. „Krzyżacy”, mówią. „Czy tam jedzą coś poza piernikami?”, pytają. Ha-ha. Boki zrywać. A tu nagle okazuje się, że w przeprowadzonym na terenie całego kraju sondażu pt.:”Jak dobrze żyje Ci się w swoim mieście?” Toruń znalazł się na trzecim miejscu. I wiecie co? To by się zgadzało! Oczywiście zdarzają się wpadki, np. przyjeżdża Sting i nagle nie wiadomo komu bilety na koncert rozdać. Marszałkom? Zwykłym śmiertelnikom? Zasłużonym obywatelom?…