RECENZJE,  SERIAL

Ten o “American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona” [recenzja]

Podczas gdy “American Horror Story” wraz z Lady Gagą i jej mrocznym hotelem wykrwawił się na naszych oczach w poprzednim sezonie i chyba już tylko cud może przywrócić blask tej serii, twórca show, znany chociażby z “Glee” (czy też mniej znany ze “Scream Queens”), Ryan Murphy, zmienia to i owo, dając nam najlepszy póki co serial w 2016 roku. Wiem, wiem, mocne słowa, jednak nie są rzucone na wiatr, bez żadnego pokrycia. Co zmienił Murphy? Przede wszystkim słówko „Horror” zastąpione zostało przez „Crime”, a my, czyli widzowie, przenosimy się z nawiedzonych domów, sabatów czarownic czy zakładu psychiatrycznego na salę sądową. Co jeszcze uległo zmianie? W przeciwieństwie do poprzednich dzieł, tym razem Murphy opowiada nam historię, która wydarzyła się naprawdę, historię która miesiącami nie schodziła z pierwszych stron wszystkich gazet w Stanach Zjednoczonych, historię która jak żadna inna podzieliła „zjednoczony” naród. I choć od jej zakończenia minęło ponad dwadzieścia lat, po dziś dzień stanowi źródło burzliwych dyskusji w niejednym amerykańskim domu. “American Crime Story” to tytuł, który warto zapamiętać, jednak tym, którym ta sztuka się nie uda, z pewnością zostanie on przypomniany w okolicach grudnia, kiedy to w rocznych podsumowaniach ten właśnie serial, z pewnością znajdzie się wśród tych, które uznane zostaną za najlepsze produkcje bieżącego roku.

Jako że nie wszyscy są miłośnikami sportu, a zwłaszcza średnio popularnego w naszym kraju footballu amerykańskiego, nie każdy również interesuje się współczesną historią Ameryki, pozwolę sobie zacząć od podstaw, czyli… kim właściwie jest O.J. Simpson? Orenthal James Simpson urodził się w San Francisco, dokładnie 9 lipca 1947 roku. Jeszcze jako dziecko zachorował na krzywicę, powodującą m.in. zniekształcenie kości długich oraz szpotowatość kolan, przez co do piątego roku życia, mały O.J. zmuszony był do noszenia specjalnego aparatu ortopedycznego. Nikt wówczas nie mógł przypuszczać, że ten dzieciak pewnego dnia zostanie jednym z najwybitniejszych amerykańskich sportowców. Nie wskazywały na to również kolejne lata, kiedy to szykanowany w szkole (z uwagi na oryginalne imię oraz kłopoty ze zdrowiem) Simpson, postanowił rozładowywać buzujący w nim gniew aktywnie uczestnicząc w życiu młodocianego gangu. Przełom nastąpił w roku 1962, kiedy piętnastoletni Orenthal został aresztowany i postawiony przed sądem pod zarzutem kradzieży alkoholu. Wtedy to właśnie jego losy skrzyżowały się z jednym z najwybitniejszych trenerów w historii baseballu – Williem Maysem. Legendarny coach był wzorem dla uwikłanego w szemrane interesy dzieciaka, postanowił więc nakierować go na sport, a konkretnie na football. Co wydarzyło się dalej? W dużym skrócie: O.J. Simpson stał się jednym z najwybitniejszych zawodników tej dyscypliny sportu, jako running back (zawodnik, którego zadaniem jest bieg z piłką i zdobywanie jak największej liczby jardów) osiągnął niemal wszystko, a łączna liczba 11.236 jardów zdobytych w karierze, uplasowała go na drugim miejscu pod tym względem w całej historii NFL (zawodowej ligi footballu amerykańskiego). Simpson dostąpił także – co chyba oczywiste – największych zaszczytów, jakie mogą spotkać zawodnika uprawiającego football w Ameryce – został włączony do galerii sław footballu (tzw. Pro Fotball Hall of Fame) oraz jego akademickiego odpowiednika – College Fotball Hall of Fame. Był gwiazdą, prawie że pokroju Michaela Jordana (choć myślę, że dla Amerykanów nawet jeszcze większą). Po zakończeniu kariery zawodowej zajmował się między innymi komentowaniem meczów w najpopularniejszych stacjach sportowych oraz próbował swych sił w aktorstwie. Wtej dziedzinie kojarzony jest przede wszystkim z roli Nordberga z popularnej serii parodii pt. Naga broń. Życie jak w Madrycie! A nawet lepiej, bo w blasku fleszy jako ikona Ameryki. Jednakże, jak można się domyślić, do czasu…

1

Chwilę po północy, 13 czerwca 1994 roku, wałęsający się po ulicy pies (później okaże się, że był to pies eksżony Simpsona) zaprowadził przypadkowego przechodnia na miejsce zbrodni. Przed wejściem do ekskluzywnego apartamentu leżały zwłoki Nicole Brown Simpson (była żona O.J.), a kilka kroków dalej zwłoki jej przyjaciela – Ronalda Goldmana. Oboje zostali zmasakrowani brutalnymi ciosami nożem. Pierwsi stróże prawa, którzy pojawili się na miejscu, znaleźli w apartamencie m.in. rozpuszczające się już lody, kilkanaście dopalających się świec zapachowych (w jacuzzi), a także białe etui na okulary, granatową czapkę narciarską oraz parę zakrwawionych brązowych rękawiczek, które w tej sprawie odegrają jeszcze niebagatelną rolę. Wyżej postawieni policjanci z LAPD, którzy zjawili się na miejscu zbrodni około 3 nad ranem, natychmiast przejmując dochodzenie, postanowili pojechać do domu Simpsona, by powiadomić go o morderstwie. Nikt niestety nie odpowiadał na dzwonek przy bramie, wtedy to jednak jeden z policjantów zauważył zaparkowanego na podjeździe białego Forda Bronco (nie mniej istotny niż rękawiczki) a zaglądając do jego wnętrza, dostrzegł ślady krwi po wewnętrznej stronie drzwi i właśnie to stało się podstawą do wkroczenia na teren posesji celebryty. Co znaleziono na miejscu? Zaschnięte ślady krwi prowadzące do willi oraz kolejną zakrwawioną rękawiczkę – identyczną jak te spod domu Nicole. Wkrótce pojawili się technicy kryminalistyczni, którzy zebrali wszystkie znalezione próbki. No i cóż się okazało? Krew na rękawiczkach zawierała mieszankę DNA ofiar oraz O.J. Simpsona, na znalezionej czapce również znajdował się materiał genetyczny Simpsona, mikrokawałki odzieży sportowca odkryto na ciele Ronalda Goodmana, natomiast skarpety znalezione w sypialni sportowca splamione były krwią Nicole. Nie brzmi dobrze, prawda O.J.? Rzeczywiście nie brzmi, jednak nie dla wszystkich wina jest oczywista, nie bez powodu nakręcono ten serial, nie bez powodu również ta sprawa jest jedną z najbardziej znaczących w historii amerykańskiego sądownictwa.

2

Piszę i piszę, jednak ktoś może spytać „kiedy w końcu parę słów o serialu?”. Otóż wszystko (no, poza życiorysem Simpsona) wpisuje się w tę produkcję, wszystkie szczegóły są tutaj znakomicie przedstawione, przede wszystkim genialnie pokazane jest, jak wielki rozmach miał proces i jak bardzo odbiło się to na całym amerykańskim społeczeństwie. „Jak wielki był to rozmach?” – moglibyście spytać. Odpowiem tak – tłumy protestujące na ulicach zarówno w trakcie samej sprawy, jak i po ogłoszeniu werdyktu (przez tłumy mam na myśli setki tysięcy ludzi); miliony przed telewizorami, ponieważ cały proces transmitowany był na żywo przez największe amerykańskie stacje; mało tego, sama telewizja (jak ktoś wyliczył) poniosła straty rzędu setek milionów dolarów z tytułu nie wyświetlania reklam w trakcie programów z normalnej ramówki, ponieważ nie obowiązywało już coś takiego jak ramówka; Stany Zjednoczone żyły sprawą O.J. Simpsona. Dlaczego? Dlaczego historia aresztowania i osądzenia tego konkretnego człowieka była aż takim magnesem? Dlatego, że był wybitnym sportowcem? Również, jednak główną kwestią był tu kolor skóry oskarżonego. Od czasów powstania jednego z najpotężniejszych światowych mocarstw, walczy ono ze sobą wewnętrznie na tle rasowym – niewolnictwo itd., zresztą tego tłumaczyć nie trzeba. Sprawa O.J.’a spowodowała największą narodową debatę na ten właśnie temat. Dla wielu (co by nie mówić – białych) była to szopka i próba oszukania wymiaru sprawiedliwości przez gwiazdę sportu i jego prawników, dla innych z kolei (czarnych), Simpson stanowił symbol walki z upokorzeniami i prześladowaniami, jakie towarzyszyły im od zawsze.

Prawie każda z ważniejszych w tym procesie osób wydała po latach świetnie sprzedającą się książkę opisującą to, co z jej perspektywy wydarzyło się przez te kilkanaście miesięcy. A działo się sporo. O dziwo jednak, to nie sam O.J. był największą gwiazdą tego show, byli nimi adwokaci, sędzia oraz ława przysięgłych. Ława, której skład zmieniał się kilkunastokrotnie, a to przez chęć posiadania wśród wydających wyrok większej ilości czarnoskórych (do tego dążyła oczywiście obrona) lub białych (oskarżenie) obywateli. Skupmy się jednak na prawnikach, bo to oni wiedli prym w całym procesie, a co za tym idzie, w serialu. Jako że O.J. Simpson majętnym człowiekiem był, udało mu się zebrać grupę najwybitniejszych adwokatów, która przez media ochrzczona została jako Dream Team. W skład Drużyny Marzeń byłego footbalisty wchodzili między innymi Robert Shapiro (grany przez Johna Travoltę!), F. Lee Bailey (Nathan Lane), Johnnie Cochran (Courtney B. Vance) oraz wieloletni przyjaciel Juice’a (pseudonim O.J.’a) – Robert Kardashian (tak, ojciec Kim Kardashian, zagrany tu przez znanego przede wszystkim z Przyjaciół, Davida Schwimmera). Po drugiej stronie barykady, w roli oskarżycieli, stali Marcia Clark (Sarah Paulson) oraz Christopher Darden (Sterling K. Brown), który – co również nie było w tej sprawie bez znaczenia – był Afroamerykaninem.

3

W tym miejscu mógłbym zacząć wyliczać wady najnowszej produkcji FX, tyle tylko… że ich nie ma. Autentycznie, nie jestem w stanie powiedzieć złego słowa o American Crime Story, próbowałem nawet na siłę coś znaleźć. Nie da się, po prostu się nie da. A skoro tak, to trzeba przejść do tego, co stanowi o sile dzieła Murphy’ego. Będą to zaledwie dwie kwestie, jednak najważniejsze, jakie można wymienić w odniesieniu do serialu czy filmu. Pierwszą sprawą jest fenomenalne aktorstwo, o nim jednak dopiero za chwilę. Teraz z kolei o czymś, do czego to fenomenalne aktorstwo prowadzi, czyli o klimacie i natężeniu emocji.

To, co udało się stworzyć w omawianej produkcji, jest geniuszem samym w sobie. Historię, o której opowiada Murphy, zna prawdopodobnie każdy mieszkaniec Stanów Zjednoczonych; nam nie jest ona aż tak bliska, jednak na dobrą sprawę w ciągu pół minuty moglibyście teraz sprawdzić, jakim wyrokiem zakończył się proces O.J. Simpsona (zakładając, że nie wiecie). Ba, około pięciu minut wystarczyłoby Wam, by przeczytać, jaki dokładnie przebieg miał omawiany proces. Jako że jest to historia oparta na faktach, i to sprzed 20 lat, nie jest w dzisiejszych czasach problemem dowiedzieć się, co tam się właściwie wydarzyło. I tu właśnie można upatrywać geniuszu ACS, mianowicie można znać na pamięć każde kolejne wydarzenie, jakie miało miejsce na sali rozpraw, jak i poza nią, jednak widz nadal będzie oglądał ten serial, siedząc jak na szpilkach, emocjonując się każdą kolejną sceną! Naprawdę fenomenem jest opowiedzieć znaną wszystkim historię tak, żeby okazała się świeża i wzbudzająca zainteresowanie. Tak właśnie sprawa się ma w American Crime Story.

4

Tym, co doprowadza do takiego odbioru serialu, są – jak już wspomniałem – wybitne kreacje aktorskie. Powtórzę raz jeszcze i podkreślę – WYBITNE! Co prawda w mojej ocenie na pierwszy plan wysuwa się dwójka głównych, walczących ze sobą prawników, granych przez Courtneya B. Vance’a i Sarah Paulson. Czarnoskóry obrońca Juice’a, momentami wydaje się być diabłem wcielonym, korzystającym z każdej możliwej luki, kruczka i sztuczki, jaką tylko jest się w stanie posłużyć, by proces wygrać, natomiast jego płomienne przemowy na długo pozostają w pamięci. Paulson to z kolei samotna matka, która walkę o swoje i o sprawiedliwość wyssała chyba z mlekiem matki. Marcia Clark, która w świecie rzeczywistym była głównym oskarżycielem, to kobieta, która sporo podczas samego procesu przeszła, łącznie ze łzami po tym, jak kolejne gazety na pierwszych stronach, nabijały się z jej staroświeckiej fryzury. Powiem tak – jeśli Sarah Paulson nie zdobędzie za tę kreację tony nagród na tegorocznych galach przemysłu telewizyjnego, to będzie to rozbój w biały dzień! Rola życia, którą pamięta się po latach.

5

Jednak oczywiście nie tylko wymieniona wyżej dwójka spisała się na medal. Generalnie tak dobrze zagranego serialu nie widziałem od czasu Fargo, co z jednej strony nie było wcale tak dawno temu, jednak próżno szukać kolejnych, które wskoczyłyby na ten jakże wysoki poziom. Mógłbym wymieniać tu kolejnych aktorów, jednak nie będę czytających ten tekst zamęczał, wyróżnię więc jeszcze tylko jedną, możliwe, że najbardziej dramatyczną obok Marcii Clark postać, a jest nią Robert Kardashian. Kardashian to wieloletni przyjaciel Simpsona, który od początku stoi za Juicem murem, jednak w miarę trwania procesu, zaczynają dręczyć go wątpliwości oraz wyrzuty, zaczyna się zastanawiać, czy rzeczywiście stoi po właściwej, sprawiedliwej stronie (zwłaszcza że zabita Nicole również była przyjaciółką jego rodziny). Znany z Przyjaciół, David Schwimmer nie jest już ciapowatym Rossem, tym razem to facet, którym targają silne emocje, któremu zaczyna się walić świat. Świetna rola, po prostu świetna!

6

Wyrok w sprawie O.J. Simpsona oraz sam przebieg procesu do dziś budzi wiele kontrowersji, do dziś także pisane są przez postronnych obserwatorów książki, które rzekomo niezaprzeczalnie potwierdzają winę lub uniewinnienie atlety. Cała ta sprawa, jak i obrazujący ją serial, to 100% Ameryki w Ameryce, kawałek historii kraju, który jego mieszkańcy uważają za Ziemię Obiecaną, z dumą wygłaszając hasła takie jak „wolność” czy „równość”. Problem jednak w tym, że tymi samymi obywatelami wciąż targają wewnętrzne spory, które w tym konkretnym przypadku uwypukliły się do granic możliwości, dzieląc cały ten „zjednoczony” naród. Sam serial to prawdziwa perełka. Fakt, że trzy pierwsze odcinki to wprowadzenie, które jedni mogą uznać za genialne, inni za po prostu dobre, jednak od momentu, kiedy przekraczamy próg sali sądowej, zaczynamy doświadczać czegoś, co śmiało można nazwać magią telewizji. American Crime Story to produkcja, w której nie brakuje hollywoodzkiego efekciarstwa, jednak w dobrym tego słowa znaczeniu; to serial będący klasą samą w sobie. Oczywiście nie znajdą tu nic odkrywczego ci, którym cała ta historia jest znana, jednak i oni będą z oglądania ACS czerpać przyjemność. Reszta, jak wspomniałem, może wygooglować temat, jednak uwierzcie mi na słowo – zdecydowanie lepszym wyjściem będzie zapoznanie się z dziesięcioma odcinkami, które stworzył Ryan Murphy. To najlepsza rzecz, jaką w tym roku dała nam telewizja.

7


Fot.: FX

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *