Ten o kiblu w pociągu…
Miejsce: Wyższa Szkoła Bankowa w mieście słynącym ostatnio z przyjmowania luksusowych aut od bezdomnych. Czas: Niecałe 10 lat temu. Poziom trudności: Niezbyt wysoki i choć wydawałoby się, że ciężko studiować ekonomię nie znając nawet tabliczki mnożenia, to jak mawiają – „Najciemniej pod latarnią”, obliczenia były na tyle trudne, że każdy musiał korzystać z kalkulatora. Piękne czasy! Czasy ładowania miesiąc w miesiąc grubej kasy… właściwie po nic. Wszystko to okraszone obroną pracy licencjackiej na zajebiście ciekawy temat, a mianowicie „Logistyka transportu kolejowego w Polsce” (albo jakoś tak). Godziny przebijania się przez opisy pociągów, wyliczenia, rozliczenia, stan aktualny (na ówczesne lata) i przewidywania. Ogólny wniosek płynący z pracy? Transport kolejowy w Polsce…
Ten o Ślunsku, ciastkach i pociągu…
Wagon: 13, Miejsce: 53 (w środku). Otwieram drzwi i ledwo rzucam okiem, już widzę – stare dobrane małżeństwo, jedna starsza babka i trzech podpitych (żeby nie powiedzieć „najebanych”) kolesi…