-
Ten o “GLOW” [recenzja]
Na głowach tandetne trwałe, nogi wciśnięte w kolorowe legginsy, ciała okryte krzykliwymi strojami, odtwarzacze VHS, komputery wielkości lodówki i naprawdę sporo porządnego rocka. Cóż to takiego? Kojarzące się z kiczem lata 80. ubiegłego stulecia. Czasy, w których Zimna Wojna powoli zmierzała ku końcowi, jednak Związek Radziecki i Stany Zjednoczone wciąż prężyły muskuły. Po stronie Amerykanów szczególnie prężyć lubił je niejaki Hulk Hogan, który wraz z ekipą kolegów wrestlerów przyciągał prawdziwe tłumy, odstawiając reżyserowane show w postaci ustawianych walk zapaśniczych. Szczyt kiczu? Nie! Nie, jeśli okaże się, że istniało jeszcze zjawisko wrestlingu kobiecego. Na taki właśnie pomysł blisko trzy dekady temu wpadli telewizyjni producenci, nadając mu tytuł GLOW(Gorgeous Ladies Of Wrestling). Program…
-
Ten o najcenniejszym z medali…
Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, głowę niewiele miała większą od piłeczki ping-pongowej. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, pani pielęgniarka trzymała ją w ramionach, a mnie zastanawiało jakim cudem tak mikroskopijne stworzenie może wydawać z siebie wrzask o takim natężeniu. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy pomyślałem: „O-ho, będą z nią problemy!”. Od tamtego dnia minęły przeszło 22 lata i rzeczywiście – problemy się zdarzały, jednak nie zamieniłbym jej na żadną inną, bo najzwyczajniej w świecie – lepszej bym nie znalazł. Jest niska, wysportowana i na swój sposób urocza. Na imię jej Tacha, a ja wskoczyłbym za nią w ogień.