FILM,  RECENZJE

Ten o “Cichym miejscu” [recenzja]

NAJLEPSZY FILM GROZY OSTATNICH LAT!, TEN FILM NIE POZWOLI CI ZASNĄĆ W NOCY!, JEŚLI NIE WIDZIAŁEŚ TEGO FILMU, NIE WIESZ JESZCZE CO TO STRACH! Te i inne podobnego rodzaju slogany co rusz wylewają się z plakatów czy trailerów kolejnych, próbujących podbić rynek horrorów. Każdy następny, niby bardziej przerażający niż wszystkie poprzednie, każdy jest “nową nadzieją kina grozy”. Problem w tym, iż później okazuje się, że znaczna część tych szeroko reklamowanych obrazów to zwyczajne gnioty niepróbujące nawet dodać od siebie odrobiny świeżego powiewu. Może by więc tak wszystko wyciszyć? Zrobić kameralny obraz przedstawiający fragment historii pięcioosobowej rodziny żyjącej w postapokaliptycznym świecie, w którym każdy szmer może sprawić, że za chwilę po bohaterze zostanie już tylko krwawa plama? Tak właśnie postanowił zrobić John Krasinski. Do projektu zaangażował bardziej popularną niż on sam małżonkę i zaczął snuć historię, która jeszcze przed polską premierą zbierała niezwykle wysokie noty od zagranicznych recenzentów. Czy więc Ciche miejsce to kolejny przereklamowany gniot czy może rzeczywiście prawdziwa perełka? O tym dowiecie się z poniższego tekstu, w którym to film pod lupę biorą Michał i Przemek.

WRAŻENIA OGÓLNE

Michał Bębenek: Na Ciche miejsce szedłem do kina pełen nadziei i dużych oczekiwań – horror, który zebrał 100% na Rotten Tomatoes, bardzo obiecujący zwiastun i ciekawy koncept. I, o dziwo, prawie wcale się nie zawiodłem! Nie jest to może film idealny, ale zrobiony jest naprawdę bardzo dobrze i trzyma w napięciu niemal przez cały czas. Szczególnie pierwsze dwa akty, bo w trzecim Krasinski już nieco gubi rytm i wpada mu przez to kilka fabularnych niedociągnięć (żeby nie powiedzieć głupot). Niemniej jednak już teraz mogę uznać Ciche miejsce za jeden z najbardziej udanych horrorów ostatnich lat i śmiało można ustawić go na jednej półce z takimi produkcjami jak To przychodzi po zmroku czy Uciekaj! (od którego Ciche miejsce jest moim zdaniem dużo lepszym obrazem).

Przemek Kowalski: Podchodziłem do filmu z takim samym nastawieniem jak Ty. Nadzieję rozpalało te 100% na Rotten Tomatoes i niezwykle klimatyczny zwiastun. Nic, tylko śmigać do kina na seans! Finalnie, po seansie, jestem zadowolony, choć chyba nie nazwałbym Cichego miejsca jednym z najlepszych horrorów ostatnich lat. Mimo to, nie jest dla mnie zaskoczeniem, że produkcja ta może zbierać właśnie tego typu oceny. Film Krasinskiego ma swoje zalety, choć nie wystrzega się i błędów. Mnie osobiście kilku rzeczy zabrakło, z drugiej strony klimat i budowanie napięcia stoją tu na najwyższym poziomie. Wspomniane przez Ciebie Uciekaj! było zdecydowanie bardziej “horrorowe”, aczkolwiek mnie również Ciche miejsce nieco bardziej przypadło do gustu.

PLUSY I MINUSY FILMU

Michał: Największym plusem tej produkcji jest jej oryginalność. Już sam pomysł świata w klimacie trochę postapo, w którym ocalali, aby przeżyć, muszą zachowywać się bardzo cicho, jest świetny. Dodatkowo reżyser nie bawi się w przedstawianie nam genezy całej tej sytuacji, tylko od razu rzuca nas w 89. (o ile dobrze zapamiętałem) dzień po inwazji. No właśnie, inwazji, bowiem źródłem wszystkich problemów są obcy – mordercze istoty, które w mgnieniu oka potrafią zamienić człowieka w krwawą miazgę; posiadające niezwykle wytrzymały pancerz, odporny na wszelkie konwencjonalne sposoby ataku przeprowadzane przez ludzi; dysponujące niezwykle czułym słuchem, lecz całkowicie pozbawione wzroku czy węchu – co stanowi właściwie ich jedyny słaby punkt (czyli koncepcja trochę podobna do Pitch Black, lecz jednak nieco inaczej przedstawiona). Dzięki temu ci, którzy przeżyli, są teoretycznie w stanie prowadzić w miarę normalne życie, muszą tylko pamiętać o tym, żeby nie wydawać przy tym żadnych dźwięków.

Drugą zaletą filmu jest fakt, że Krasinski, mimo globalnej skali swojej wersji “końca świata”, uczynił go bardzo kameralną historią. Ciche miejsce bowiem skupia się na losach tylko jednej, pięcioosobowej rodziny, która stara się przeżyć, dostosowując się do nowych reguł rządzących światem. Dodatkowym “ułatwieniem” jest fakt, że córka jest głucha, w związku z tym, jej rodzice i dwójka braci potrafią porozumiewać się za pomocą języka migowego. Stanowi to dość istotną pomoc w komunikacji, w sytuacji, kiedy każde wypowiedziane słowo może ściągnąć ci na głowę potwora.

Przemek: No właśnie. I tu się trochę nie zgadzamy, ponieważ to co uznajesz Michale za zaletę, mnie nieco doskwierało. Doceniam kameralność obrazu, ma to swój niewątpliwy urok, jednak mnie całej tej genezy zabrakło. Wolałbym gdzieś w trakcie filmu dowiedzieć się, jak do tego wszystkiego doszło. Dostajemy skrawek historii, wycinek z życia pewnej rodziny, ale nie wiemy nawet, jak się nazywają, kim byli przed inwazją, nie wiadomo od czego zaczął się cały ten koszmar. I choć doceniam, że celowo zostało to przedstawione w taki, a nie inny sposób, to mimo wszystko odrobinę mi to przeszkadzało.

Do zalet z pewnością zaliczyć można umiejętne budowanie napięcia, to, że wyczekujemy każdego szmeru, skrzypnięcia podłogi itd. (swoją drogą kolejnym drażniącym mnie niedopowiedzeniem było to, że nie wiadomo, o jakim natężeniu dźwięki były “dozwolone”, gdy dla przykładu rzucenie kostką do gry było ok, ale już przewrócona lampa siała w szeregach domowników panikę).

Michał: No bo kostki turlali na jakimś materiale, który wyciszał ich odgłos.

Przemek: Trzeba również pochwalić to, że film z bardzo małą ilością dialogów i słów w ogóle, potrafił przykuć widza do ekranu, a ten pasjonował się przedstawionymi wydarzeniami.

Generalnie to kino bardzo na plus i rozumiem koncept “wycinka” całej historii (nawiasem mówiąc, nie wiem, czy słyszałeś o teorii mówiącej, że Ciche miejsce może być częścią świata Cloverfield), jednak pomimo ogólnego zadowolenia, mnie niedopowiedzenia troszkę raziły.

Michał: Tak, słyszałem o tej teorii i według mnie jest to raczej na zasadzie “a teraz pokażę wam, jak to powinno wyglądać”. Bo Ciche miejsce bije wszystkie Cloverfieldowe filmy na głowę.

NAJBARDZIEJ ZAPADAJĄCY W PAMIĘCI FRAGMENT

Michał: Chyba najbardziej utkwiła mi w pamięci scena ze staruszkiem, którego bohaterowie napotykają w lesie. Człowiek, który nie ma już nic do stracenia, w obliczu śmierci własnej żony po prostu mówi dość, a raczej krzyczy, ściągając na siebie piekło i nie bacząc na to, że tuż obok znajduje się ojciec z synem, którzy niekoniecznie mają ochotę na bliskie spotkania trzeciego stopnia z morderczymi obcymi.

Przemek: Dla mnie sceną, która wryła się w pamięć, była ta z gwoździem i tutaj niestety muszę nieco ZASPOILEROWAĆ, choć nie jest to coś niezwykle istotnego dla samej fabuły. Mianowicie w jednej ze scen Matka/ Żona zaczepia wynoszonym przez siebie workiem o wielki, wystający z drewnianych schodów gwóźdź (cała rodzina spała i mieszkała w piwnicy, do której prowadziły owe schody właśnie). I już wtedy w mojej głowie zagrzmiało “Czy nikt nie widział tego gwoździa? Nikt nie naprawił? Na bank, w którymś momencie ktoś na niego nadepnie”. Jak nietrudno się domyśleć, w świecie, w którym nie można wydawać głośnych dźwięków, ktoś rzeczywiście na niego nadepnął i był to właśnie ten moment, który zapamiętałem najbardziej.

EWENTUALNE DZIURY FABULARNE

Michał: Zacznę może od przeciwieństwa dziur fabularnych, czyli detali, które w nienachalny, ale bardzo satysfakcjonujący sposób budowały prawdziwość świata przedstawionego w Cichym miejscu. Jak chociażby chodzenie na bosaka i wysypywanie ścieżek z piasku, w celu jak największego stłumienia odgłosu kroków; czy ślady namalowane na drewnianej podłodze i schodach, oznaczające miejsca, gdzie deski nie skrzypią. Niby drobne szczegóły, ale jednak cieszą.

No dobra, pozachwycałem się, to teraz czas ponarzekać. Jak wiadomo chociażby z trailera, bohaterka grana przez Emily Blunt w pewnym momencie filmu jest w ciąży. I mimo że wraz z mężem bardzo pomysłowo przemyśleli niektóre kwestie samego porodu, a także późniejszego “odizolowania” hałasu generowanego przez małe dziecko, to jednak niemożliwym jest całkowite wyeliminowanie dźwięków w takiej sytuacji. Niemowlakowi raczej nie da się przemówić do rozsądku i powiedzieć, żeby przestał płakać, bo przyjdzie potwór i wszystkich zabije, więc sam fakt posiadania dziecka na dłuższą metę po prostu nie mógł się udać.

Kolejną dziurą w fabule jest pewne uproszczenie pod koniec filmu. Żeby nie zdradzać za wiele z fabuły, powiem tylko, że Krasinski przez cały film przekonywał nas, że grany przez niego ojciec i reszta jego rodziny są na tyle zaadaptowani do zaistniałej sytuacji, że niektóre odruchy i zachowania mają wręcz wpojone. Mimo tego, w pewnym momencie nagle wszystko się wali i wszyscy tracą gdzieś rozsądek, zachowując się kompletnie nieracjonalnie.

Przemek: Ja również pochwaliłbym takie detale jak chociażby wspomniane przez Ciebie chodzenie na bosaka (inna sprawa, że biorąc pod uwagę choćby szkło na ulicy czy szyszkę w lesie, na które można nadepnąć… no chyba, nie muszę rozwijać wątku, prawda?).

Co do dziur, to z całą pewnością opcja dziecka, samego porodu oraz postępowania w ciszy z niemowlakiem była co najmniej niedorzeczna. I ok, Krasinski nawet dość sprytnie to wszystko obmyślił, jednak nie da się ukryć, że na dłuższą metę sposób, w jaki radzili sobie rodzice maleństwa, nie miałby racji bytu.

Innych zauważalnych dziur nie zauważyłem, z kolei rzuciły mi się w oczy niektóre, zupełnie niepotrzebne sceny jak chociażby ta w spichlerzu na zboże. Nie będę jednak szukał dziury w całym ;).

SPRAWY TECHNICZNE

Michał: Dzięki kameralności Cichego miejsca, właściwie jedynym technicznym wyzwaniem było przedstawienie grasujących po okolicy obcych. Dzięki temu twórcy mogli skupić się na tym zadaniu i efekt końcowy wyszedł im naprawdę dobrze. Mimo oczywistego CGI, potwory wyglądają bardzo realistycznie, jednocześnie budząc niepokój i strach. A zważając na to, że zwykle w tego typu filmach, kiedy już pokazuje się potwora w pełnej krasie, zazwyczaj wygląda on groteskowo albo po prostu śmiesznie, produkcja Krasinskiego wyróżnia się pozytywnie na tym tle.

Przemek: W tym momencie podpisuję się pod Twoimi słowami obiema rękami, bo wypada, a nawet trzeba pochwalić wygląd potworów z Cichego miejsca. Były autentycznie przerażające, a nie śmieszne czy groteskowe.

Jak wspomniałem już wcześniej wielkie brawa należą się również za stworzenie wciągającego filmu opartego w znacznej mierze na ciszy; sprowadzającego dialogi między bohaterami do absolutnego minimum. To nie była wcale taka łatwa sprawa, a jednak Krasinski wyszedł z tego obronną ręką.

AKTORSTWO

Przemek: Prym wśród obsady wiedzie oczywiście filmowe małżeństwo czyli Emily Blunt i John Krasinski, którzy ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu są małżeństwem i w realnym świecie. I nie, żebym uważał, że pani Blunt jest zbyt ładna dla pana Krasinskiego (lub na odwrót), po prostu ją kojarzę z Dziewczyny z pociągu, jego nie znam prawie wcale i jakoś nie połączyłbym ze sobą tej dwójki ;).

Tak czy inaczej, oboje zdecydowanie dają radę, choć rola Blunt była – wydaje mi się – nieco trudniejsza i aktorka poradziła sobie z nią wręcz perfekcyjnie! Świetnie zagrała i matczyną czułość, i wszystkie sceny stricte horrorowe, pokazując, że aktorka z niej naprawdę bardzo dobra i potrafiąca odnaleźć się w różnych wcieleniach czy sytuacjach.

Mniej więcej to samo można powiedzieć o Krasinskim, tyle że on akurat miał odrobinę ułatwione zadanie, chociażby dlatego, że nie był w ciąży ;). Więcej o bohaterach trudno cokolwiek powiedzieć, ponieważ nie wiemy nawet, jakie nosili imiona; tak jak zostało napisane już wcześniej, cały film to jedynie wycinek, fragment większej historii.

Michał: Żeby była jasność, oni mieli imiona, aczkolwiek masz rację – jeśli opierać się tylko na samym filmie, to nie mieliśmy okazji ich poznać. Dopiero z napisów końcowych można dowiedzieć się, że cały czas oglądaliśmy na ekranie rodzinę Abbottów – Evelyn (Blunt), Lee (Krasinski) oraz ich dwójkę dzieci – Regan (Millicent Simmonds) i Marcusa (Noah Jupe). A jeśli doliczyć do tego najmłodszego synka, Beau (Cade Woodward) i leśnego dziadka (Leon Russom), który ginie tak szybko, jak się pojawia, to jest to już właściwie cała obsada Cichego miejsca. Tych dwóch ostatnich nazwać można rolami epizodycznymi, skupię się więc na Regan i Marcusie.

Bardzo dużo pozytywnych głosów słyszałem o świetnie zagranej przez Millicent Simmonds głuchej dziewczynce, lecz niestety ja nie potrafiłem dostrzec jej geniuszu. Owszem, zagrała poprawnie, ale moim zdaniem to właśnie ona była najsłabszym ogniwem tego filmu.

Przemek:  Mnie irytowała ona najmocniej z całej obsady!

Michał: Za to Noah Jupe, którego być może kojarzycie z Cudownego chłopaka, pokazał tutaj prawdziwą klasę. Emocje widoczne na jego twarzy udzielały mi się do tego stopnia, że siedziałem w fotelu jak na szpilkach. Naprawdę zdolny młody aktor, o którym mam nadzieję jeszcze nie raz usłyszymy.

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Michał: Ciche miejsce z powodzeniem mogłoby wpasować się w uniwersum Cloverfield, jednocześnie stając się najlepszym filmem tej serii. Jednak na szczęście nie stanowi jej części, będąc naprawdę udanym stand-alone horrorem. Mimo kilku mankamentów, obraz Krasinskiego to zaskakująco dobra produkcja, niestawiająca na tanie straszaki w rodzaju “coś nagle wyskakuje, a my podskakujemy na fotelu”, ale na prawdziwy klimat i budowanie napięcia. Otrzymujemy konsekwentne przedstawienie świata, w którym albo działasz według nowych reguł, albo giniesz. Wiadomo, nie jest to film idealny, ale wady nie przysłaniają zalet i można na nie przymknąć oko, ciesząc się atmosferą. Na pewno będę polecał Ciche miejsce, jako przykład naprawdę dobrego i udanego współczesnego horroru.

Przemek: Tak, Ciche miejsce rzeczywiście może się spodobać fanom kina grozy i, jak napisał Michał, nie jest to tanie granie, gdzie coś nagle wyskakuje z szafy, a my podskakujemy na fotelach. Jest napięcie, jest klimat i generalnie niemal wszystko jest tutaj na swoim miejscu. Przyznaje jednak, że po przedpremierowych zachwytach liczyłem być może na coś więcej. I to pomijając już brak genezy wydarzeń, które widzimy na ekranie. Trudno mi nawet jednoznacznie stwierdzić, czego zabrakło, jednak gdzieś siedzi we mnie pewien niedosyt. Nie zmienia to jednak faktu, że tak jak przedmówca będę Ciche miejsce polecał. Trzeba oddać omawianej produkcji, że na tle innych reklamowanych na szeroką skalę horrorów z dopiskiem “Oto najlepszy film grozy dekady” itd, gdzie większość okazuje się być gniotami, ten konkretny obraz naprawdę się broni.

Ocena Przemka: 7,5/10

Ocena Michała: 8/10


Fot.: United International Pictures Sp z o.o

* Recenzja ukazała się pierwotnie na stronie www.gloskultury.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *