-
Ten o magii minionych lat, czyli “Genialna przyjaciółka” [recenzja]
Powiadają, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Jeśli owo powiedzenie zawiera choć ziarnko prawdy, to Elena i Lila grunt pod wieczną przyjaźń mogły budować już od kołyski. Wychowanym w biednej, robotniczej dzielnicy Neapolu dziewczętom nigdy nie było łatwo. Surowi rodzice, natłok obowiązków, a gdzie nie spojrzeć, tam wciąż te same, znudzone twarze ludzi, którzy nie marzą już nawet o lepszej przyszłości. I właśnie wtedy pojawia się przyjaźń. Przyjaźń oparta na rywalizacji, na próbach prześcignięcia tej drugiej, na wzajemnym dopingowaniu się oraz podnoszeniu poprzeczki. Dwie dziewczynki – dwa zupełnie odmienne charaktery. Jedna to opanowana, powściągliwa, sprawiająca wrażenie zahukanej blondynka; druga to pełna pasji, temperamentna brunetka, która zawsze stawia na swoim.…
-
Ten o szukaniu swojej drogi, czyli “Niepewne” [recenzja]
Rodzina Soprano, Gra o tron, Westworld, Kompania braci, Pozostawieni… i wiele, wiele innych z chociażby jednym z tegorocznych hitów małego ekranu – ekranizacją Ostrych przedmiotów (na podstawie powieści Gillian Flynn) na czele… To tylko niektóre z seriali uznawanych za kultowe, wszystkie spod znaku HBO. A gdzie tu jeszcze Netflix, ze swoimi przebojami? Gdzie Showtime? Gdzie BBC? Miłośnicy seriali nie mają ostatnimi laty powodów do narzekań, bowiem rynek co i rusz zasypywany jest kolejnymi produkcjami. Jak to w takich przypadkach bywa – w każdej dziedzinie, w tym morzu nowości znajdą się dzieła zarówno wybitne, jak i totalne gnioty, którym nie wiadomo dlaczego dano w ogóle szanse, by ujrzały światło dzienne. Istnieją…
-
Ten o respiratorze potrzebnym na już…
Hej, hej, tu NBA! – wita widzów telewizyjnej Dwójki, Włodzimierz Szaranowicz. Jest rok 1992, tak zwana prehistoria, a ja niczym zahipnotyzowany wbijam wzrok w ekran. Mam osiem lat i pewnie jakieś 140 centymetrów wzrostu, wierzę jednak głęboko, że kiedyś i ja zagram na parkietach najlepszej koszykarskiej ligi świata obok Rodmana, Malone’a czy Millera. Polska telewizja transmituje mecz z tygodniowym opóźnieniem, bo tyle trwało zanim kaseta dotarła nad Wisłę ze Stanów i została odpowiednio obrobiona. Nie szkodzi, mogę oglądać mecz sprzed tygodnia, dzisiejsze wyniki już znam; sprawdziłem na telegazecie. Ni stąd ni zowąd rozbrzmiewa dźwięk domofonu, słyszę jak mama podnosi słuchawkę mówiąc „Jest, jest, zaraz go zawołam”. Nie muszę wiedzieć nic…