-
Ten o głosie, w który warto się wsłuchać, czyli “Okja” [recenzja]
Rozpocznę niniejszą recenzję dokładnie tak samo jak zacząłem polecający Okję wpis na Facebooku. Otóż zaledwie trzy dni temu niejaki Bong Joon-ho, reżyser rodem z Korei Południowej, zgarnął jedną z najważniejszych branżowych nagród – Złotą Palmę na Festiwalu Filmowym w Cannes. Do rywalizacji stanęło dziewiętnaście produkcji, w tym m.in. najnowsze obrazy Quentina Tarantino, czy Pedro Almodovara, jednak żaden z dwóch ubóstwianych przez miliony widzów na całym świecie twórców nie mógł cieszyć się finałowym triumfem. Ten przypadł w udziale, jak już wspomniałem, Koreańczykowi za obraz zatytułowany Parasite. Żaden ze mnie ekspert z dziedziny południowokoreańskiej kinematografii, dlatego nie będę nawet próbował ukrywać, że dopiero po tak znaczącym sukcesie jak wspominana Złota Palma, postanowiłem…
-
Ten o udanym eksperymencie, czyli “Miłość, śmierć i roboty” [recenzja]
Znacie może najnowszy przepis na wielki przebój małego ekranu? Nie? No więc prosimy bardzo, oto on: wystarczy szczypta miłości, garść śmierci (tutaj dozować należy według własnego uznania, dla smaku, jak mówiła babcia – „na oko”) i cała masa robotów. Co otrzymamy z tej wybuchowej mieszanki? Jedną z najlepszych, póki co, telewizyjnych premier tego roku, a przypominamy, że minął już pierwszy kwartał 2019. Miłość, śmierć i roboty to tytuł, który szturmem podbił Netflixa, wpisując się (obok chociażby Czarnego lustra) w modny ostatnio nurt futurystycznych dystopii. Jedno z najnowszych dzieł platformy-giganta korzysta również z upodobania twórców wszelakich do obrazów antologicznych, gdzie każdy odcinek opowiada inną historię, jednak wszystkie one mają swój wspólny…
-
Ten o żałobie w Brytyjskim stylu, czyli “After Life” [recenzja]
To mój pierwszy występ komediowy od siedmiu lat, jeśli nie liczyć Złotych Globów. Nie liczyłbym. Złote Globy to inna historia. Zupełnie inny nastrój. Dwieście milionów widzów na całym świecie. I to na żywo. To ekscytujące. Jednak przy takiej skali robi się trochę sztywno. Ludzie są inni, wszyscy blogują. Wszyscy piszą: „- Czuję się urażona! – Dlaczego? – Bo powiedział coś strasznego – Powiedział wiele strasznych rzeczy – Tak, ale tę odebrałam osobiście”. Tak to działa z obrażaniem, chodzi o osobiste odczucia. Nie przejmuję się konsekwencjami. Moja dziewczyna, Jane, martwi się tymm co o mnie piszą, i pyta: „- Coś Ty powiedział? – Bez obaw Kochanie, nie wejdą nam do domu.…