-
Ten o Alicji w Krainie Kotojadów, czyli “Ciemno, prawie noc” [recenzja]
Imię: Joanna. Nazwisko: Bator. Chyba każdy fan słowa pisanego w tym kraju przynajmniej „ze słyszenia” kojarzy panią Bator. I ja również „znałem” ją wyłącznie z pobieżnych informacji przelatujących mi przed oczyma w internecie. Odkąd pamiętam, popularna autorka wywoływała we mnie swego rodzaju lęk, a to za sprawą swojej, tak szeroko komentowanej (i niezwykle pochlebnie przyjmowanej), twórczości. Gdzieś z tyłu głowy cichutki głosik podpowiadał mi, że dzieła pani Joanny są zbyt wydumane, że to za wysokie progi dla prostego chłopaka, jakim jestem. Przypominam, że mówimy tu o jurorce międzynarodowej Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, laureatce Nagrody Literackiej Nike czy też pierwszej w Polsce kobiecie, która rzuciła wyzwanie Wikipedii, czym doprowadziła do szeregu…
-
Ten o powrocie do wielkiej formy, czyli “True Detective”, sezon 3 [recenzja]
Mieliście kiedyś tak, że cały świat chciał całować ziemię, po której stąpacie? A może byliście w sytuacji, kiedy to pół globu miało ochotę wykopać w tej ziemi wielki rów, wrzucić Was do niego i zasypać lawiną hejtu? Jeśli na oba pytania odpowiedzieliście przecząco, a umówmy się, że nie macie innego wyjścia, skoro raczej nie jesteście znani na całym świecie, możecie nazwać się szczęściarzami. Co innego może powiedzieć Nic Pizzolatto, jeden z najbardziej obiecujących twórców młodego (jeszcze) pokolenia. Mało tego, obu sytuacji doznał w związku z jednym tylko tytułem. Tak się jednak składa, iż tytuł ten zna chyba każdy szanujący się fan dzieł małego ekranu, bo mowa o Detektywie. Pierwszy sezon…
-
Ten o teatrze dwóch aktorek, czyli “Obsesja Eve” [recenzja]
Po obejrzeniu ostatniego odcinka pierwszej serii serialu sam Stephen King napisał: KILLING EVE: The rare pleasure of watching a cast and crew that gets everything—every little thing—absolutely right. Co w wolnym tłumaczeniu oznacza, iż zdaniem Króla Horroru Obsesja Eve to rzadko spotykany przypadek, w którym prawdziwą przyjemnością jest możliwość oglądania na ekranie ekipy robiącej wszystko jak należy. I choć pisarz z Maine delikatnie – mówiąc kolokwialnie – „popłynął”, trudno nie podzielać jego zachwytów. Oparty na motywach cyklu powieści Villanelle, pióra Luke’a Jenningsa, ośmioodcinkowy miniserial (który prawdopodobnie przedłuży swój żywot na ekranie) to jedno z największych i najbardziej pozytywnych zaskoczeń wiosennej ramówki w Stanach Zjednoczonych. Ciotka Petunia z Harry’ego Pottera, Martin…