• TAKIE TAM

    Ten o wujku Przemku…

    Po raz pierwszy od czasu powstania tego bloga, miałem problem z napisaniem tekstu. Dlaczego? Ano dlatego, że – i może trudno w to uwierzyć – aż 90 procent wszystkich wpisów z działu TAKIE TAM na tej stronie, zawiera sytuacje, które naprawdę wydarzyły się w realnym życiu (i które to sytuacje dla lepszego odbioru zostają zazwyczaj ciut przejaskrawione). Pozostałe 10 procent to rzeczy pisane wedle przyświecającego PisanePoPijaku hasła: Historia nie żyje, dopóki nie zostanie przez kogoś wyobrażona.* I tu dochodzimy do piątkowych ankiet. Po co one w ogóle powstały? Odpowiedź najlepiej zrozumie ten, kto próbował kiedyś „bawić się w pisanie”. W moim przypadku sprawa wygląda tak, że absolutnie zdaję sobie sprawę…

  • TAKIE TAM

    Ten o słoiku, którego strach dotknąć przez ścierę…

    „Kolejny piątek wieczorem. Ponownie, w pobliżu soboty, pró-bu-ję… stanąć na nogi” – śpiewa w „Melodii ulotnej” Mela Koteluk. Powiem Ci Mela, tak tylko między nami, że NIE TY JEDYNA blondasku próbujesz, nie Ty jedyna. Coś tam jeszcze było dalej w tekście o grawitacji co jak sznurkiem przywiązana, przyciąga Cię i oddala. No i tu się akurat nieco różnimy, bo kiedy piątek zaczyna się zlewać z sobotą (lub sobota z niedzielą) to mnie raczej przyciąga. Ta grawitacja oczywiście. Nie to jest jednak najgorsze, najgorsze są sms-y wysyłane w momentach kiedy jeszcze stoisz, wydaje Ci się, że jesteś panem świata i piszesz do tych biednych ludzi, którzy mieli pecha znaleźć się na…

  • TAKIE TAM

    Ten o wyśnionym przeznaczeniu…

    Dawno, dawno, temu kiedy Internet w Polsce zaczynał dopiero raczkować, a jego użytkowników zalała pierwsza fala blogów, myślałem sobie, że to niezła siara prowadzić takiego bloga; uważałem, że blog to opcja dobra dla zbuntowanych, zakompleksionych nastolatek. Tak, byłem głupi (i nie twierdzę bynajmniej, że nadal nie jestem). Strona tego typu kojarzyła mi się z zamkniętym na malutką, srebrną kłódeczkę w kształcie serca różowym pamiętniczkiem, schowanym głęboko pod łóżkiem z baldachimem. Z tą tylko różnicą, że zamiast małego zeszytu był komputer, zamiast paskudzących kartki kleksów z atramentu – klawiatura, a zamiast schowka pod łóżkiem – cały świat, przed którym dany bloger się uzewnętrznia. Co to w ogóle za bzdurny pomysł? –…