-
Ten o wojnie światów, czyli “Midsommar. W biały dzień” [recenzja]
Schematyczne amerykańskie slashery, fala brutalnego kina francuskiego, azjatyckie, upiorne dziewczynki o kruczoczarnych włosach, czy też pięknie opakowana groza rodem z Hiszpanii. Zombie, strzygi, wszelkiego rodzaju śmiercionośne epidemie oraz czyhające w cuchnących miejskich kanałach potwory marzące jedynie o skromnym panowaniu nad światem. Co łączy wszystkie wyżej wymienione? Jedno hasło, brzmiące: ALE TO JUŻ BYŁO! I kiedy wydawało się, że horror jako gatunek nie jest już w stanie zaskoczyć przeciętnego widza (a co dopiero prawdziwego fana grozy!) na scenę wkroczyli Jordan Peele oraz Ari Aster, którzy fantastycznymi debiutami (odpowiednio filmami Uciekaj! i Hereditary. Dziedzictwo) rozbili bank, wlewając w serca miłośników gatunku odrobinę nadziei na lepsze czasy dla ekranowych makabrycznych opowieści. Obu twórcom…
-
Ten o siedmiu chomiczych zgonach i Raselku…
Już za kilka dni niebo po raz kolejny ronić zacznie rzewne łzy. Tak, wiem że ostatnio często pada, jednak ta ulewa będzie specyficzna. Skąd mam tę pewność? Ano stąd, że inaczej być nie może skoro po raz drugi anioły opłakiwać będą rocznicę śmierci najbardziej zajebistego zwierzaka ever – Raselka. Być może nie szczekał, być może nie aportował, być może nie błyszczał intelektem (choć za chwilę przekonacie się, że to nie do końca prawda); jednak… był tak cholernie uroczy! Rasi, ten tekst jest dla Ciebie, ziomuś!