-
Ten o pięknej buźce pod toną tapety, czyli “Euforia” [recenzja]
Powiedzieć o Euforii – drugim (po Czarnobylu) największym tegorocznym przeboju sygnowanym logo HBO – że to serial kontrowersyjny, to jak nie powiedzieć nic. Zresztą zanim jeszcze po raz pierwszy usłyszymy głos narratorki, a zarazem głównej bohaterki – Rue, zanim ujrzymy pierwszą scenę, na ekranie pojawia się ostrzeżenie, iż niniejsza produkcja przeznaczona jest wyłącznie dla widzów dorosłych. Ciekawe, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę, że mowa o serialu sklasyfikowanym jako „młodzieżowy”. Jak się okazuje ostrzeżenie nie jest bezpodstawne, bowiem liczba „dorosłych” scen na odcinek przebija chyba nawet te z Gry o tron. Czego tu nie ma?! A właściwie… łatwiej będzie powiedzieć co jest, no więc zaczynamy wyliczankę: Nastoletnia narkomanka po kilku odwykach,…
-
Ten o czapce Batmana…
Któż z nas nie chciałby zostać superbohaterem? Któż z nas nie pragnąłby stać się herosem dźwigającym na swych barkach ciężar ładu i porządku na świecie, lub chociaż w województwie? Choć nie łatwa to rola pełna wyrzeczeń, obowiązków i nieprzespanych nocy, wszystko rekompensuje uśmiech brzdąca uratowanego po eksplozji bomby w budynku, nagłówki z pierwszych stron gazet: „PONOWNIE NAS URATOWAŁ! DZIĘKI CI BOHATERZE!” oraz fame związany z kolejnymi wysokobudżetowymi produkcjami opisującymi historię wybrańca. Jak jednak wiadomo nie każdemu przeciętnemu zjadaczowi chleba taki los pisany, tylko nieliczni dostąpić mogą zaszczytu ratowania ludzkości. W tym jakże zacnym gronie znajdują się m.in. Superman, Spider-Man, Volverine, Hulk czy też popierdółka typu Aquaman. Jest wśród nich i…
-
Ten o słoiku, którego strach dotknąć przez ścierę…
„Kolejny piątek wieczorem. Ponownie, w pobliżu soboty, pró-bu-ję… stanąć na nogi” – śpiewa w „Melodii ulotnej” Mela Koteluk. Powiem Ci Mela, tak tylko między nami, że NIE TY JEDYNA blondasku próbujesz, nie Ty jedyna. Coś tam jeszcze było dalej w tekście o grawitacji co jak sznurkiem przywiązana, przyciąga Cię i oddala. No i tu się akurat nieco różnimy, bo kiedy piątek zaczyna się zlewać z sobotą (lub sobota z niedzielą) to mnie raczej przyciąga. Ta grawitacja oczywiście. Nie to jest jednak najgorsze, najgorsze są sms-y wysyłane w momentach kiedy jeszcze stoisz, wydaje Ci się, że jesteś panem świata i piszesz do tych biednych ludzi, którzy mieli pecha znaleźć się na…