TAKIE TAM

Ten o Share Week 2017…

Jak mawia stare polskie przysłowie: „Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”; jak mawiała mi mama kiedy miałem lat dziesięć: „A jak wszyscy będą chcieli skoczyć z mostu to też skoczysz?”. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tej akcji, pomyślałem: „Eee, nie będę się w takie coś bawił, nie róbmy jaj”. Jednak po jakiejś chwili doszło do mnie, że może to wcale nie jest taki zły pomysł. SHARE WEEK. Czym jest SHARE WEEK? Taka sobie akcja, w której blogerzy polecają innych blogerów, głosy gdzieś się zapisują, ktoś to później zlicza i blablabla – summa summarum ktoś wygra, zyska plus sto do fejmu i generalnie się ucieszy. Ja nie wygram, jednak jako, że od czasu założenia PPP staram się śledzić blogosferę, postanowiłem, że też dodam swoje TRZY grosze. Trzy głosy na osoby i blogi, które do tej pory zrobiły na mnie najlepsze wrażenie i zapadły w pamięć. Tak więc cytując klasyka: „Zero, raz, dwa, no to jazda”…

To blogerzy blogerom zgotowali ten los, więc jako bloger dodam coś od siebie do tego kociołka. Z racji obracania się od jakiegoś czasu blogowym światku przeglądam dziesiątki różnych stron i będąc szczerym, przy okazji nikomu nie ubliżając, niewielu udało się przykuć moją uwagę. Fakt, że część blogosfery pomijam, bo raczej średnio interesują mnie blogi parentingowe. Nie mam dziecka, więc co mam tam czytać? Nie mogę zdzierżyć blogów coachingowych gdzie gość/dziewczyna daje rady na temat wszystkiego. Powie Ci jak zdobyć lepszą pracę, jak zrobić oszałamiające zdjęcie, jak ugotować kurczaka, jak załatać dziurę w sercu po brutalnym rozstaniu z ukochanym/ną, powie Ci nawet jak poprawnie podetrzeć się papierem siedząc na kiblu, bo ON (w przeciwieństwie do przeciętnego zjadacza chleba) TO WIE. Oczywiście nie mówię o wszystkich działających w tej strefie, ale generalnie oczy mnie bolą od czytania rad tych ekspertów od wszystkiego. Prawdziwej treści w tym niewiele. Na PisanePoPijaku też nie ma górnolotnych tekstów, ale przynajmniej nie wkręcam nikomu, że potrafię naprawić jego życie. Treści nie brakuje natomiast na blogach, które wymienię. Nie przywiązuję uwagi do szaty graficznej, ani do rzucającego na kolana zdjęcia zdobiącego wpis. Interesuje mnie sam tekst, a wymieniona za chwilę trójka wie jak dobry tekst napisać i za to ich (spoilerując – JE) szanuję, bo dobre pisanie zawsze się obroni…

Bookiecik: Bookiecik, jak i jego autorkę znam jeszcze sprzed czasów założenia własnego bloga. Z PASJI DO KSIĄŻEK – to jej motto i wierzcie lub nie, ale nie ma w tym krzty przesady. Bookiecik to jeden z czołowych polskich blogów traktujących stricte o literaturze. I naprawdę wiem co mówię. Przeglądam wypełnione recenzjami blogi literackie i prawda jest taka, że czasami ciężko dać tę fejsową łapkę w górę, ciężko pochwalić, kiedy widzi się 2 akapity z czego jeden to „streszczenie fabuły” w dwóch zdaniach, a drugi to podziękowanie dla wydawnictwa za udostępnienie danej książki.

Na Bookieciku sprawa wygląda zgoła inaczej, gdyż recenzje zamieszczone na blogu naprawdę pisane są z pasją, rzetelnie i czuć w nich emocje autorki. Dominika nie pisze pod publiczkę, jeśli coś jest źle, mówi o tym wprost, jeśli zasługuje na pochwale – zostaje pochwalone. Godnym odnotowania jest również fakt, że na Bookiecik.pl recenzowane są często tytuły niezbyt popularne. Idąc pod prąd trendom Dominika bierze pod lupę dzieła, o których moglibyście nigdy nie usłyszeć i wyławia dla swoich odbiorców prawdziwe czytelnicze perełki. „Zmanierowany mol książkowy” – tak autorka określa samą siebie i w tym konkretnym przypadku „zmanierowany” to jak najbardziej komplement.

Dopieszczamy: Kinga, która z niejednego pieca chleb już jadła i wie czym smakuje dziennikarska rywalizacja, wie również jak pisać, by czytelnik zatracił się w stworzonym przez nią tekście. Jej blog to literacko-kulturalny konglomerat, czyli jeden z tych, które lubię i które stanowią niszę w polskiej blogosferze. Ale skoro mamy jeden z najniższych odsetków czytelnictwa w skali Europy, to komu by się chciało czytać o kulturze? Tak się jakoś składa, że mi się chce. Jeśli więc podobnie jak ja, lubicie poczytać coś więcej niż „news z pudelka” to daję słowo – Kinga z Dopieszczamy.pl zaspokoi Wasz apetyt.

Zastanawiasz się czy Pokot Agnieszki Holland to film, na który warto wybrać się do kina? Wszyscy gadają o jakimś Beksińskim, a Ty nie wiesz, kto to jest i – żeby nie wyjść w towarzystwie na ignoranta – chciałbyś skumać o kogo chodzi? Mieszkasz w Krakowie i poderwałeś lubującą się w wydarzeniach kulturalnych dziewczynę, ale nie wiesz, gdzie ją zabrać na pierwszą randkę? Dopieszczamy.pl odpowie na wszystkie dręczące Cię pytania. Blog zdecydowanie godny wyróżnienia oraz tego, by śledzić go na bieżąco.

XaviLove: Jak mawiają za Wielką Wodą: Last, but not least – blog, którego nikt się w tym zestawieniu nie spodziewał. Jeśli kliknęliście w odnośnik powyżej wiecie już, że XaviLove traktuje głównie o modzie, urodzie i parentingu, który ponoć omijam szerokim łukiem. Dlaczego facet, który przed chwilą wychwalał blogi związane z szeroko pojętą kulturą, nagle poleca takiego, na którym znaleźć można m.in. tekst o kosmetykach do pielęgnacji skóry? – mógłby ktoś spytać. Zaczęło się zupełnie przypadkowo – z obowiązku skomentowania wpisu na Facebookowej grupie wsparcia blogerów i tak się akurat złożyło, że wpis Amandy znajdował się zaraz ponad moim. Kliknąłem z niechęcią i choć pierwszym co rzuciło się w oczy (jak typowemu facetowi) była ładna buzia dziewczyny ze zdjęcia, zniechęciłem się jeszcze mocniej widząc na jakiego typu stronę trafiłem.

Był to TEN wpis i ujął mnie od pierwszego akapitu. Niby nic wielce wyszukanego, ot taka sobie życiowa historyjka, z tą delikatną różnicą, że historyjka napisana z lekkością pióra jakiej pozazdrościć mógłby niejeden bloger, któremu wydaje się, że sklejenie dobrego tekstu to dla niego bułka z masłem. Od tamtej pory odwiedzam XaviLove regularnie i to nie ze względu na „ładną buzię dziewczyny ze zdjęcia”, a wspomnianą lekkość pióra sprawiającą, że czytam nawet wpisy o kosmetykach, których nigdy w życiu nie użyję. Na dzień dzisiejszy uważam XaviLove za moje największe odkrycie polskiej blogosfery; nie spodziewałem się, że będę kiedyś przeglądał tego typu stronę z własnej, nieprzymuszonej woli, a tu proszę – taka niespodzianka. Gorąco polecam.

W plebiscycie, konkursie czy czymkolwiek ten Share Week jest, liczone są tylko trzy głosy i moje oddaję na blogi wymienione wyżej, jednak pozakonkursowo chciałbym wyróżnić jeszcze jedną stronę, o której pewnie nie słyszeliście, a zwie się ona Bezcookru.

Bezcookru dopiero raczkuje, ale dam sobie obie ręce uciąć, że za jakiś czas będzie o nim głośno. Najlepszą rekomendacją w tym przypadku jest po prostu polecenie kolejnych wpisów autorstwa Marty, która co jak co, ale pisać potrafi. Lekko, zabawnie i z dystansem, a przy tym trafiając w punkt. Szczerze zachęcam do zapoznania się z tekstami na Bezcookru, gwarantuję Wam, że uśmiechniecie się do ekranu komputera/telefonu 😉 .


Fot.: instagram.com/pisanepopijaku/, bookiecik.pl, dopieszczamy.pl, xavilove.com, bezcookru.pl

11 komentarzy

Skomentuj bezcookru.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *